Postanowiłam pozostać w klimatach
egipskich i sprawdzić, co do powiedzenia na temat tego kraju ma polski reporter
i jak to się ma do spostrzeżeń pół-egipskiej dziennikarki (patrz: Seks i cytadela. Życie intymne w arabskim świecie przemian). Byłam ciekawa, czy te spojrzenia będą podobne, czy będą się zupełnie rozjeżdżać.
Piotr Ibrahim Kalwas w 2000 roku
przeszedł na islam i od kilku ładnych lat wraz ze swoją rodziną mieszka w
egipskiej Aleksandrii. Egipt kocha, a jednocześnie go nienawidzi. I to wyraźnie
czuć w jego tekstach, w których wyznania miłości mieszają się z niechęcią i
obrzydzeniem. Raz czytamy o ulicach śmierdzących moczem, zasypanych śmieciami i
rozkładającymi się odpadkami, a za chwilę delektujemy się opisami niezwykłych
smaków kuchni egipskiej. Taka jest cała książka – Egipt: haram halal to wyznanie miłości, trudnej miłości do tego
pełnego sprzeczności, irracjonalnego, niezrozumiałego kraju.
Piotr Kalwas jest dociekliwy,
uparty, ciekawy ludzi i ich historii i dlatego nie odpuszcza, kiedy jego
rozmówcy unikają trudnego dla nich tematu. Czasem bierze ich pod włos,
podpuszcza, prowokuje, a dzięki temu my czytamy teksty, od których momentami
cierpnie skóra. Pojawia się tu kwestia obrzezania kobiet, homoseksualizmu,
radzenia sobie z nierozładowanym napięciem seksualnym, przemoc seksualna itp. I
to są punkty styczne z książką Shereen El Feki, której motywem przewodnim były
wszystkie zagadnienia związane z życiem intymnym Egipcjan. Piotr Kalawas nie
ogranicza swojego pola zainteresowań. Sporo uwagi poświęca życiu codziennemu
Egipcjan, otaczającej go rzeczywistości, a także kwestiom religijnym – jakie są
odłamy islamu, czym się różni salafita od sufity, kim jest bahaita i kopt, i
jak się żyje ateistom w kraju zdominowanym przez jedyną słuszną religię.
Piotr Kalwas pisze dobrze i nie
boi się nazwać rzeczy po imieniu. Jego teksty są mocne, emocjonalne, czasem
dosadne, innym razem ironiczne. Potrafi zauroczyć, rozbawić albo przywalić
prosto z mostu. Czuć, że tematy, o których pisze, nie są mu obojętne. Są w tej
książce teksty, które na pewno nie pozostawią czytelnika obojętnym. Na mnie
najmocniej zadziałał rozdział poświęcony obrzezaniu kobiet - szczery do bólu i
bardzo bezpośredni. Silne wrażenie zrobił na mnie także tekst o uboju rytualnym
i muzułmańskim Święcie Ofiarowania pełny brutalnych, dosłownych opisów. Miłośników
jedzenia obojętnym nie pozostawi także fragment poświęcony egipskim przysmakom.
To właśnie emocji brakowało mi w
książce Shereen El Feki. Choć w wielu miejscach książki Egipt: haram halal i Seks i
cytadela tematycznie się pokrywały, teksty dziennikarki zupełnie mnie nie
ruszały. Nie wywoływały żadnych emocji. Niosły tylko pewną informację i nic
ponadto. Żadnych silniejszych wrażeń. Książka Piotra Kalwasa momentami dość
mocno podnosiła mi ciśnienie. Czasem musiałam się od niej oderwać, bo emocje
były zbyt silne. Choć teksty polskiego reportera są mocno subiektywne, choć
przyglądamy się Egiptowi jego oczami i przez pryzmat jego uczuć, to właśnie to
stanowi o ich sile. Uważam, że książka Piotra
Kalawasa ma zdecydowanie większą siłę rażenia i na dłużej pozostanie w pamięci.
Egipt: haram halal to książka o bardzo niejednoznacznym kraju,
który wymyka się wszelkim ocenom. Fascynujący, przerażający, niezrozumiały,
pociągający, szokujący. Taki jest Egipt oczami Kalwasa. Egipt, w którym haram (zakazane) przeplata się z halal (dozwolone), i w którym zawsze
znajdzie się drogę by to, co haram
obejść. Dobra i ciekawa lektura.
Zaciekawił mnie ten tytuł i dopisuje do listy lektur do przeczytania. W Egipcie jeszcze nie byłam i jestem ciekawa konfrontacji swoich wyobrażeń z relacją autora.
OdpowiedzUsuńJa też nie byłam i nie jestem pewna, czy chciałabym pojechać po tym, co przeczytałam.
UsuńCzytałam już bardzo zachęcającą recenzję tej książki (u Luki Rhei), a teraz mam jeszcze jedną zachętę :)Ten "niezrozumiały" Egipt jest o niebo ciekawszy niż to, co zwykle widzieli turyści, którzy wybierali się do zamkniętych kurortów. Takie przeciwieństwa, obchodzenie zakazów, niejednoznaczności kojarzą mi się jeszcze z Iranem Hoomana Majda. Chyba miał podobno perspektywę jak Kalwas w Egipcie (trochę z zewnątrz, ale już trochę ze środka).
OdpowiedzUsuń*podobną
Usuń:)
Spędzanie wakacji w kurortach to w ogóle średni pomysł na wakacje, ale po tym, co przeczytałam, chyba nie miałabym odwagi na własną rękę pojechać do Egiptu. W podobnym klimacie jest jeszcze "Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie" Ramity Navai. Nie jest tak dobra jak ta Kalwasa, ale też można poczytać.
Usuń