14 lipca 2014

Słońce i cień - Åke Edwardson

Gorąca Hiszpania. Komisarz Erik Winter przybywa tu bynajmniej nie na wakacje. Jego ojciec leży w szpitalu po ciężkim ataku serca. Tymczasem w Göteborgu dochodzi do makabrycznej zbrodni. Ginie małżeństwo z wieloletnim stażem. Policjanci, którzy jako pierwsi przybywają na miejsce, są w szoku. Ciała są potwornie okaleczone, a ich głowy odcięte i pozamieniane miejscami. Na ścianie sprawca zostawił wiadomość. Na czym polega na okrutna gra i czy będą kolejne ofiary?



Na okładce czytam Nerwy będziecie mieli napięte do granic możliwości […].Myślę: będzie nieźle. A jednak coś tu poszło nie tak.

W czym rzecz, skoro wątek kryminalny zapowiada się nienajgorzej? Ano w tym, że przez pierwsze sto czterdzieści stron w książce nie dzieje się absolutnie nic. Wnikamy dość powoli w życie osobiste Erika Wintera i w jego rozważania nad losem. Super, ja lubię jak autor przybliża nam bohatera serwując to i owo z jego życia po pracy, ale tym razem to była lekka przesada. Równowaga się zachwiała. To w końcu miał być kryminał, a nie powieść obyczajowa. Pod koniec akcja nabiera tempa, kluczy i zaskakuje, a potem autor robi swój standardowy numer…Wiemy, kto, ale nie wiemy czemu. I za to nie lubię Åke Edwardsona. Mi nie wystarcza rozwiązanie zagadki i złapanie sprawcy. Chciałabym jeszcze wiedzieć, co nim kierowało, jaka była motywacja, co działo się w jego głowie i dlaczego zrobił to, co zrobił. A tu ciach, ostatnia strona. Dziękuję, do widzenia. To koniec. Ludzie nie wychodzą ot tak na ulicę i nie mordują tak sobie przypadkowych osób. Zawsze coś stoi za popełnioną zbrodnią i ja chciałbym to wiedzieć. Tego mi jednak autor nie wyjaśnia. Nie wiem, czy to celowe, czy autorowi brakuje na to pomysłu. Jeśli celowe – to ja tego nie kupuję. Jeśli brak pomysłu – to może lepiej odpuścić sobie kryminały?

Podsumowując: największym minusem serii o Eriku Winterze są zakończenia. Zawieszone i niedopowiedziane, co mnie osobiście bardzo irytuje. Ale czyta się to całkiem nieźle. Widać, że z książki na książkę Ewardson pisze coraz lepiej, lżej, bez wcześniejszej nerwowości, szarpania i dziwnych dialogów. Czy bym poleciła? Nie, raczej nie. Edwardson to zdecydowanie nie moje top ten. Taka średnia półka. Daleko do mistrzów, daleko też na szczęście do dna. Kategoria: czytasz - zapominasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz