Pani Swietłana Aleksijewicz
debiutuje na blogu, ale to nie znaczy, że Ostatni
świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy są pierwszą książką tej
reporterki, po którą sięgnęłam. Poprzednie przypadły jeszcze na życie
pozablogowe. Czarnobylska modlitwa.
Kronika przyszłości była pierwsza i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mocny
temat, świetny styl – naturalną koleją rzeczy wzięłam się więc za Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, a
potem za Ostatni świadkowie.
Swietłana Aleksijewicz bierze się
za mocne i trudne tematy. Lektura jej książek nie będzie więc przyjemnością.
Ale moim zdaniem warto. Tym razem białoruska reporterka oddaje głos tym, którzy
w czasie II wojny światowej mieli po kilka, kilkanaście lat. Ta książka to
obraz wojny widzianej z perspektywy dzieci. Czasem są to z pozoru naiwne
historie, ale wszystkie, bez wyjątku, pełne są cierpienia, śmierci, bólu, strachu.
To obrazy, które ściskają gardło. Nie da się tego przeczytać bez emocji.
Nie znajdziemy tu komentarzy
autorki, jej oceny opowiadanych historii. Głos w całości został oddany
bohaterom tego reportażu. Swietłana tylko te historie spisała i oddała je w
swoim wyjątkowym stylu. Bo Aleksijewicz pisze tak, że to, co czytamy, uwiera i
boli, i zapada w pamięć na długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz