16 kwietnia 2014

Czerwony rynek. Na tropie handlarzy organów, złodziei kości, producentów krwi i porywaczy dzieci - Scott Carney

Sprzedać i kupić można wszystko. Mieszkanie, samochód, pralkę, nerkę, komórkę jajową, dziecko. Wiedzieliście? Ba, pewnie! Kto by nie wiedział? Ale jak cudownie proste i przyjemne jest życie, kiedy ignoruje się fakt, że poza białym, szarym i czarnym rynkiem, gdzie można kupić towary mniej lub bardziej legalne, jest jeszcze jeden: czerwony.



Na czerwonym rynku kupić można niemal każdą część ludzkiego ciała. Szkielet i kości, które potem trafią do zagranicznych medycznych uczelni. Nerkę, która komuś uratuje życie. Rogówkę, która komuś przywróci wzrok. Ścięgna, które kontuzjowanemu sportowcowi przywrócą sprawność. Komórkę jajową, która zagnieżdżona w innej kobiecie (tak, tę usługę też można kupić), przyniesie komuś szczęście i radość z macierzyństwa. Jeśli tylko masz odpowiednią kwotę możesz kupić wszystko, bo na czerwonym rynku rządzi prosta zasada: jest popyt – jest podaż. A my sami nakręcamy spiralę tego biznesu.


Scott Carney, autor tej książki, przez kilka lat podróżował po świecie, przejechał wzdłuż i wszerz Indie, Afrykę, Europę i Stany Zjednoczone, wszystko po to by poznać specyfikę czerwonego rynku i przekonać się, że […] ludzkie targowisko jest znacznie większe niż kiedykolwiek przypuszczałem.  No cóż, ja też.

O ile zdawałam sobie sprawę z tego, że gdzieś tam ktoś sprzedał nerkę, bo w akcie desperacji uznał to za świetny sposób na zdobycie środków do życia, o tyle nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak „farmy krwi”. Prawda, że urocza nazwa? Na „farmie krwi” przetrzymuje się ludzi wbrew ich woli i pobiera od nich krew w ilościach, które trudno uznać za rozsądne. Pobrane czerwone złoto sprzedaje się do szpitali. Zdrowy mężczyzna może oddać krew 8 razy w roku. Zdrowa kobieta – 4 razy. Odstęp pomiędzy jednym, a drugim oddaniem krwi powinien wynieść minimum 8 tygodni. Na „farmie krwi” krew od dawcy pobiera się, a raczej kradnie (nazwijmy rzeczy po imieniu), 2 razy w tygodniu. W normalnych warunkach oddaje się 450 ml krwi jednorazowo, ale ta zasada nie obowiązuje w tym miejscu: 4-5 torebek o wcześniej wspomnianej pojemności od jednej osoby za jednym posiedzeniem. Po co się cackać? Niektórzy na takiej farmie przetrzymywani byli ponad 2 lata. Efekt: organizm wycieńczony do granic możliwości, ciało wyssane do niemal ostatniej kropli krwi. A cała „operacja” przeprowadzona w warunkach dalekich od sterylnych. Zszokowani? Ja tak.

Takie obrazki funduje nam ta książka. Jest ich więcej. Kobiety sprzedające swoje komórki jajowe za grosze. Faszerowane hormonami. Rozcinane, zszywane, a następnie niezależnie od stanu, w którym się znajdują odsyłane z powrotem. Oddały to, co miały najcenniejsze, teraz mogą zniknąć. Zginąć. Różnie bywa. Mężczyźni decydujący się być „królikami doświadczalnymi”, testujący na sobie działanie różnych leków, które jeszcze nie weszły na rynek. Jest kasa? Jest. Jest zdrowie? Hmmm….poproszę o inny zestaw pytań. A zastanawialiście się może, skąd pochodzi nerka, którą przeszczepiono, by ratować życie, komuś Wam bliskiemu – tacie, bratu, przyjacielowi. Może na przykład pochodzić od więźnia, którego życie nie znaczy i tak nic, więc można go niemal na żywca (czasem są tylko znieczuleni) pociąć i zabrać mu, to co się jeszcze nadaje do wykorzystania.

Dzięki autorowi poznajemy czerwony rynek bardzo dokładnie. Co można sprzedać/ukraść, gdzie to trafia, ile kosztuje i kto na tym zarabia, a kto traci. Naprawdę ciekawy łańcuch zależności.

To bardzo dobry reportaż. Rzetelnie napisany. Bez zbędnych emocji. Czyste fakty. Czyste informacje. Dobrze podane. Nie pozostawia obojętnym. Skłania do refleksji. Ujawnia to, czego nie chcieliśmy wiedzieć. To nie jest zbędna wiedza. To wiedza, która zmieni spojrzenie na świat.

Zastanawialiście się kiedyś, ile jest warte Wasze ciało? Ile możecie dostać za nerkę, rogówkę, włosy? Po lekturze tego reportażu na pewno będziecie. Nasze ciało, to nic innego jak tylko towar. I nic więcej. Uświadomcie to sobie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz