Sport ponad polityką? To chyba
tylko pobożne życzenie. Dlaczego? Na to pytanie znajdziecie odpowiedź w książce
Zbigniewa Rokity Królowie strzelców.
Piłka w cieniu Imperium. I niech tytuł nie odstrasza tych, którzy sport
mają w głębokim poważaniu. Ta książka oferuje o wiele więcej – uwierzcie!
Mam gdzieś piłkę nożną i
pozostałe dziedziny sportu (poza skokami narciarskimi): nie znam się, nie kręci
mnie to, zasadniczo może nawet nie istnieć. Ale jeśli ktoś sport traktuje jako
punkt wyjścia do szerszego ugryzienia tematu i przez jego pryzmat opowiada mi o
historii Europy Wschodniej w ostatnim stuleciu – to ja bez wahania wchodzę to.
Wchodzę, czytam i ekscytuję się lekturą bardziej niż wyjściem Polski z grupy
podczas Mundialu.
Czym podpadli założyciele
Spartaka Moskwa Ławrietijowi Berii i za co aż dziesięć lat spędzili w łagrze?
Co spowodowało, że Polacy uznali Ernesta Wilimowskiego, śląskiego piłkarza, za
zdrajcę? Co takiego wydarzyło się podczas meczu piłki wodnej Węgry kontra
Związek Radziecki w 1956 roku, że Quentin Tarantino wyprodukował o tym film?
Które kraje – zdaniem UEFA – nigdy nie powinny się spotkać na murawie? Czy
Rosja kupiła sobie Mundial? Jakie znaczenie dla Abchazji miały mistrzostwa
świata CONIFA – drużyn wyklętych i nie uznanych przez FIFA? Takich pytań można postawić
jeszcze wiele, bo Królowie strzelców obfitują
w różne ciekawostki i fakty z pogranicza sportu, polityki i historii.
Podoba mi się takie nietypowe podejście
do tematu. Tu nawet nie o sam sport chodzi, a o to, jak wiele fascynujących
wydarzeń rozrywa się w jego cieniu. Zbigniew Rokita w bardzo interesujący
sposób pokazuje jak sport i polityka silnie się zazębiają, jak na siebie
wpływają. Sport jako taki schodzi właściwe na drugi plan, a znaczenia nabiera
to, co rozgrywa się przy jego okazji. I tak mecz koszykówki Litwa kontra
Zjednoczona Drużyna (wspólna reprezentacja większości państw poradzieckich) z
1992 roku w książce Rokity nabiera nowego wymiaru. To nie mecz o zwycięstwo –
to walka o pozycję Litwy na świecie, o jej niezależność i niepodległość, która
wtedy wciąż opierała się na kruchych filarach. A znów mecz Pendżab kontra
Abchazja w ramach Mundialu „państw nieuznawanych” dla Abchazów był okazją do
pokazania światu, że choć są małym narodem, to mają jednak prawo żyć na własnej
ziemi. W tej książce każde sportowe wydarzenie ma drugie dno, drugie znaczenie,
nawet bardziej istotne od tego sportowego.
Sport i polityka to jedno o czym
pisze autor, drugie – że przy tej okazji przybliża kawał historii krajów Europy
Wschodniej. Niby czytamy o rodzącej się w Rosji piłce nożnej, a tak naprawdę dowiadujemy
się sporo o carskiej Rosji, czy o tym, co działo się za czasów Stalina i Berii. Niby czytamy o
współczesnych klubach rosyjskich, a w sumie dowiadujemy się o tym, z jakimi problemami
mierzy się współczesna Rosja i jaki wpływ na wiele aspektów spoza zakresu polityki
ma Putin. Niby czytamy o meczu rozgrywanym między Armenią a Azerbejdżanem, a tak
naprawdę poznajemy zawiłą i naznaczoną krwią historię Górskiego Karabachu. Tę
książkę momentami czyta się lepiej niż niejeden kryminał, tyle w niej emocji,
zwrotów akcji i nieprzewidzianych sytuacji.
Lubię, kiedy historię podaje się
w taki nietuzinkowy sposób – łatwiej się ją wtedy przyswaja, suche fakty i daty
same wpadają do głowy, a wydarzenia nabierają innego wymiaru. Za podanie tematu
– największy plus. Zasadniczo podobała mi się ta książka; trochę się bałam, co
to będzie, co można ciekawego przemycić przy okazji sportu, ale nie
rozczarowałam się. Do pełnej satysfakcji zabrakło mi tylko większej finezji
języka. Stylistycznie wszystko na swoim miejscu, warsztat poprawny, ale aż
prosiło się o jakieś mocniejsze puenty, zabawę językiem, słowem. Wtedy to
dopiero byłaby frajda! A tak jest radość – spora, ale tylko radość 😊
Na pytanie jednak, czy czytać, odpowiem:
tak! Koniecznie!
O, muszę to przeczytać! Świetna rekomendacja :)
OdpowiedzUsuńPolecam! I dziękuję :)
Usuń