Reportaż
literacki – choć czyta się go świetnie, niczym dobrą powieść lub kryminał – nie
jest moją ulubioną formą. Daje autorowi dużą swobodę w doborze faktów i ich
interpretacji. Czytelnik nie ma pewności, co wydarzyło się lub zostało
powiedziane naprawdę, a co autor sobie dopowiedział lub włożył w usta bohaterom
na potrzeby zbudowania ciekawej fabuły. Trzeba mu ufać, że zebrane informacje
przekazuje w możliwie najbardziej obiektywny sposób i że ubiera je w bardziej
przystępną formę literacką tylko po to, by ułatwić odbiór. I ja ufam Åsne
Seierstad. Wiem, że jej nazwisko to gwarancja dobrze wykonanej roboty, a
poruszający Jeden z nas tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Dlatego
bez większego wahania i zastanowienia się sięgnęłam po Dwie
siostry. Wiedziałam, że będzie to dobra rzecz – i zasadniczo jest, z
jednym małym „ale”.
Tytułowe dwie siostry to
szesnastoletnia Leila i dziewiętnastoletnia Ayan, somalijki wychowane w
Norwegii. Któregoś dnia, jak co dzień, wychodzą z domu do szkoły i…już z niej
nie wracają. W tajemnicy opuszczają Norwegię, wyjeżdżają do Syrii, by tam
przyłączyć się do Państwa Islamskiego. Porzucają rodziców, braci i całe
dotychczasowe życie, by rozpocząć nowe – to jedyne słuszne, zgodne z nakazami
Koranu, w którym dżihad, kalifat i męczeńska śmierć są drogowskazami w drodze
do raju.
Opisując historię sióstr autorka
dotarła do ich rodziców, przyjaciół, znajomych, nauczycieli. Zbierała wszystkie
możliwe informacje na ich temat – przeglądała pozostawione przez nie dokumenty,
wypracowania, arkusze z ocenami. Czytała ich korespondencję mailową, rozmowy na
czacie, skontaktowała się ze wszystkimi osobami, które miały dziewczyny wśród
swoich znajomych na Facebooku lub śledziły je na Twiterze. Budowała siatkę kontaktów, które były źródłem
informacji o siostrach. Bo do samych sióstr, mimo prób kontaktu, Åsne
Seierstad nie udało się dotrzeć. Choć teoretycznie to one są tu głównymi
bohaterkami, ich głos słyszalny jest najmniej, a o tym, co działo się z nimi
już po przybyciu do Syrii, wiemy tak naprawdę bardzo niewiele.
Na pierwszy plan wysuwają się Ci,
których siostry opuściły. Zrozpaczony ojciec, który postawił wszystko na jedną
kartę, by odnaleźć córki. Ruszył ich śladem, by je odszukać. Matka, dla której
życie bez córek straciło sens. Brat, który z decyzją Leilii i Ayany nigdy się
nie pogodził i nigdy jej nie zrozumiał. W gruncie rzeczy to bardziej historia o
rodzinie, która wskutek decyzji dziewczynek, uległa rozbiciu, straciła siłę
napędową i sens dalszego istnienia.
Opowieść o dwóch siostrach i ich
rodzinie autorka uzupełnia historią konfliktu zbrojnego w Syrii, informacjami o
Islamie i wyznawcach tej religii. Dzięki temu losy dziewcząt zyskują szerszy
kontekst i łatwiej czytelnikowi zrozumieć ich motywację. I tu kolejna rzecz –
autorka nie daje czytelnikowi jasnej odpowiedzi, co doprowadziło młode
dziewczyny do takich wyborów życiowych. Podrzuca tropy, stawia pytania, ale
czytelnika pozostawia bez jasnej odpowiedzi, dając mu możliwość własnej
interpretacji. Dlaczego tak się stało? Co spowodowało, że Leila i Ayan tak
bardzo się zradykalizowały? Dlaczego życie po śmierci stało się ważniejsze niż
to co tu i teraz? Czy to Norwegia i Europa nie są gotowe na codzienne
funkcjonowanie z wyznawcami Islamu, czy wyznawcy Allaha nie potrafią się
odnaleźć w europejskiej, bardziej świeckiej rzeczywistości?
Åsne
Seierstad poruszyła temat bardzo ważny, bardzo aktualny. Poruszyła temat, z
którym Europa nie będzie umiała sobie poradzić jeszcze przez długi czas.
Naświetliła problem i pozostawiła czytelnika z długą listą tematów do rozważań.
Nie mam uwag co do stylu i warsztatu autorki – bardzo sobie ją cenię i
podziwiam za skuteczność w docieraniu do informacji i umiejętność nadawania
dokumentom fabularnego kształtu. Pod tym kątem to bardzo dobra książka; problem
tylko w tym, że nic mi ona nie zrobiła. Nic we mnie nie poruszyła, żadna struna
w trakcie czytania nie drgnęła - i to jest to właśnie jedno drobne „ale”. Jeden z nas
był mocny, poruszający, sugestywny, zrobił na mnie bardzo duże
wrażenie. O Dwóch siostrach mogę powiedzieć tylko, że są dobre, ale
emocji nie wywołały we mnie żadnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz