W roku 1994, od godziny jedenastej w poniedziałek 11 kwietnia, do
czternastej w sobotę 14 maja, z pięćdziesięciu dziewięciu tysięcy, około
pięćdziesięciu tysięcy miejscowych Tutsi zginęło od maczet na wzgórzach powiatu
Nyamata w Rwandzie z rąk bojówkarzy „interhamwe” i sąsiadów Hutu, którzy
zabijali codziennie od godziny dziewiątej trzydzieści do godziny szesnastej.
Oto punkt wyjścia tej książki.
Trzy lata po tych wydarzeniach
Jean Hatzfeld wraca do Rwandy, by wysłuchać historii tych, którym udało się przetrwać,
bo ze wszystkich świadectw płynących z tego kraju, ich głos jest najmniej
słyszalny, najmniej poświęca mu się miejsca w relacjach dziennikarskich. Na Nagość życia składa się trzynaście
opowieści tych, którzy odważyli się przemówić. To zaledwie garstka, ale już te
historie mówią wiele o tym, co wydarzyło się w tym kraju.
Ci, którzy przetrwali, o swoich
doświadczeniach milczeli przez wiele lat. O ludobójstwie, o tym czego
doświadczyli, co widzieli, rozmawiają tylko między sobą. Choć nikt nie odmawia rozmowy
z reporterem, nikt też nie wierzy, że ta rozmowa ma jakikolwiek sens – już
dawno stracili wiarę w to, że ktokolwiek, kto nie doświadczył tego, co oni,
jest w stanie ich zrozumieć. Zamilkli na lata, bo nie mieli odwagi mówić, bo
nikt nie chciał ich słuchać, bo stracili zaufanie do drugiego człowieka, bo
czuli się winni, że żyją, kiedy tylu innych zamordowano.
Bohaterowie tej książki to
zarówno osoby dorosłe, jak i kilkunastoletnie dzieci, mężczyźni i kobiety, z
różnym doświadczeniem życiowym, wykształceniem – wszyscy przeszli przez to samo
piekło. Kiedy Hutu dokonywali ludobójstwa, ani wiek, ani płeć, ani jakiekolwiek
inne rzeczy nie miały znaczenia – nie darowano życia ani dzieciom, ani starcom,
ani kobietom w ciąży. Nie było też miejsc, w których można było czuć się
bezpiecznie, bo nawet kościół nie zapewniał już schronienia. Bohaterowie tej
książki opowiadają o koczowaniu na wzgórzach, o ukrywaniu się w bagnach,
liściach drzew, o braku pożywienia, o walce o życie, ogromnym strachu, którego
doświadczyli. Mówią o tym, jak to jest, kiedy Twój sąsiad staje się mordercą,
kiedy Ci, z którymi do tej pory żyło się w zgodzie, nagle chwytają za maczety i
mordują bez opamiętania. Mówią upodleniu i upokorzeniu, które przeżyli i o tym,
jak trudno im wrócić do normalnego
życia. I tylko na jedno pytanie nie umieją znaleźć odpowiedzi – dlaczego to się
stało, czym zawinili i za co ponieśli tak straszliwą karę.
Nagość życia, choć opowiada o konflikcie etnicznym w Rwandzie
pomiędzy ludnością Hutu i Tutsi, ma też bardziej uniwersalny wymiar. Ta książka
to próba zrozumienia i wyjaśnienia mechanizmu ludobójstwa. Jaka idea i chora
myśl popycha ludzi do mordu na innej grupie? Czym ludobójstwo różni się od
wojny i jakie niesie za sobą konsekwencje? Okazuje się jednak, że łatwiej
stworzyć definicję niż pojąć to, co za nią się kryje.
Ludobójstwo […] to nieludzki plan wymyślony przez ludzi, zbyt szalony i
metodyczny, by móc go zrozumieć.
Książka Jeana Hatzfelda niesie
wiele pytań, na które do dziś trudno znaleźć sensowne odpowiedzi. To książka
trudna ze względu na przekaz – w zebranych w niej relacjach jest wiele opisów
okrucieństwa, niczym nie uzasadnionej przemocy, goryczy, żalu i rozpaczy. To książka
uniwersalna, której przesłanie się nigdy nie zestarzeje, bo jak pokazują czasy
współczesne, nie potrafimy z historii wyciągać odpowiednich wniosków. I właśnie
dlatego trzeba ją przeczytać.
Mnie chyba wystarczy na dziś. Przyszłam tutaj, w sensie do Twojej najświeższej notki, żeby napisać, że trafiłam na Twój blog, bo szukałam informacji o reportażu Wiesława Łuki ("Nie oświadczam się"). Dopiero dziś dowiedziałam się o zbrodni połanieckiej, zamiast pracować, siedzę i czytam. I coraz bardziej nienawidzę ludzi. A tu czytam o jeszcze większej zbrodni, jeszcze większym bestialstwie. Mnie już wystarczy na dziś, stanowczo.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko słówko. Taka się sobie wydawałam oryginalna, kiedy trzaskałam fotki do recenzji z kotem w tle, a tu wychodzi, że odgapiam od innych, aż furczy. Strach myśleć, co będzie, jak się (w końcu) wezmę za pisanie własnej książki. Wyjdzie plagiat na plagiacie...
UsuńNo cóż, u mnie za wiele radosnych książek nie znajdziesz. Przepraszam ;)
UsuńA co do fotek z kotkami, oryginalności i plagiatu - to bez przesady :) Dziś naprawdę trzeba się nagimnastykować, żeby się wyróżnić. Nie widzę niczego złego w trzaskaniu fotek kotkom, pieskom i innym takim :)
Usuń