Czasem nie wszystko jest takie,
jakie się wydaje, pozory mogą mylić, a chwilowe zapomnienie i brak czujności
mogą doprowadzić do tragedii.
Młody mężczyzna zostaje
znaleziony martwy we własnym mieszkaniu - w kałuży krwi, ze spuszczonymi
spodniami, ubrany w damską koszulkę. Pozorna ofiara, która – jak się wkrótce
okaże – sama ma sporo na sumieniu. Już na pierwszym etapie śledztwa wychodzi na
jaw jego ciemne oblicze – ten na pierwszy rzut oka nie wzbudzający podejrzeń młody
człowiek okazuje się być seryjnym gwałcicielem, polującym na kobiety w klubach,
serwującym im drinki z pigułką gwałtu. To właśnie tę substancję znajdują w jego
organizmie podczas sekcji. Ironia losu? Zemsta? Kim był morderca i jakie motywy
nim kierowały?
W Ciemnej rzece Arlandur Indriðason dotyka bardzo delikatnej kwestii,
która jednak mocno elektryzuje społeczeństwo. Gwałt i jego konsekwencje.
Kobiety pokiereszowane fizycznie i emocjonalnie, nie mogące uporać się z traumą,
wycofane, przerażone, nie radzące sobie z codziennym życiem. Ich portrety
psychologiczne autor oddaje doskonale. Podobnie jak metody działania gwałciciela
– rozpoznanie terenu, zarzucenie przynęty, zmylenie ofiary, uśpienie jej czujności,
a potem atak. To nie jest przyjemna lektura dla kobiet. I może też właśnie dlatego,
z powodu tej delikatnej materii i wątłej konstrukcji psychologicznej
pokrzywdzonych – autor zmienia front. Do tej pory grającego pierwsze skrzypce
Erlendura Sveinssona wysyła na urlop, a z cienia wyprowadza jego dotychczasową
partnerkę Elinborg, która przejmuje dowodzenie
nad śledztwem.
Zmiana głównego bohatera powoduje
też zmiany w klimacie serii. Wciąż
jest mrocznie i przejmująco, bo to przecież Islandia, ale element kobiecy
wprowadza do tej części mimo wszystko trochę ciepła. Elinborg lubi celebrować
czas z rodziną, z przyjemnością oddaje się gotowaniu, dzieli obowiązki służbowe
z obowiązkami matki i gospodyni domu, troszczy się o swoje dzieci i martwi ich
problemami. To zupełne przeciwieństwo Ellendura, który z rodziną to pięknie
tylko na obrazku, na co dzień samotnik, nie stroniący od używek i ceniący sobie
spokój. Rozumiem motywację autora, ale jednak preferuję Erlendura jako głównego
bohatera serii. Choć właściwie Elinborg w działaniu nie można niczego zarzucić,
ta część wydała mi się nieco za lekka, a na
przykład rozwinięte opisy dań, przygotowywanych przez Elinborg nużące.
Poza wątkiem głównym autor dotyka także innych kwestii. I za to
cenię sobie jego kryminały – to nie jest tylko sztuka dla sztuki i prosta
rozrywka. Indriðason zawsze stara się przemycić w swoich książkach coś ważnego.
Tu – poza konsekwencjami gwałtu, z którymi ofiary będą się zmagać przez cały życie
– dochodzą do głosu inne tematy. Mroczne oblicza natury ludzkiej, tajemnice
skrzętnie skrywane przed światem, podwójne życie, zamknięte społeczności,
strzegące prawdy przed obcymi, jakkolwiek trudna byłaby to prawda, zemsta –
która w tym kontekście wydaje się być słuszna i wcale nie zasługuje na potępienie.
Przychodzi mi na
myśl porównanie z Nesserem, w którego książkach nic nie jest proste i
jednoznaczne. Nie zawsze ofiara jest ofiarą, a kat nie zawsze zasługuje na potępienie.
W ten ton w Ciemnej rzece uderza także
Indriðason.
Dobra książka, ale za bardzo
jednak odczuwałam brak Erlendura. Jego nieobecność natomiast zapowiada, że kolejna
część może przynieść wiele ciekawych wątków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz