Aż do nocy z 14 na 15 kwietnia 2014 roku Zachód niemal nie zwracał
uwagi na dramat rozgrywający się w Nigerii. Tej nocy komando Boko Haram
uprowadziło z internatu w niewielkim mieście Chibok dwieście siedemdziesiąt
sześć dziewcząt. Załadowali je na ciężarówki i zawieźli do lasu, z którego
większość nie wróciła do dziś. Brutalność Boko Haram znalazła się naraz na
pierwszych stronach gazet na całym świecie.
Ta niewielkich rozmiarów książka
to historie tych kobiet, które zostały porwane i którym po wielu miesiącach
życia z Boko Haram udało się uciec. Autorowi tej książki udało się do nich
dotrzeć, porozmawiać – choć czasem z wielkim trudem – z ponad sześćdziesięcioma
z nich; niektóre zaledwie kilka dni przed rozmową wydostały się z lasu. To nie
były łatwe rozmowy – część z tych kobiet i dziewcząt jeszcze nie poradziła
sobie z traumą, po tym, co przeżyły, niektóre nie chcą pamiętać tego, co ich w
lesie spotkało, unikają nazwania rzeczy po imieniu, jakby to miało im pomóc w
zapomnieniu tego, co przeszły. Ich relacje są przerażające, a jednocześnie
stanowią świadectwo tego, jak wygląda wewnętrzne życie organizacji i zbrodni,
jakich ta organizacja dokonała. Autor oddaje głos tym kobietom, wysłuchuje ich
historii, relacjonuje je słowo po słowie bez upiększania.
Te relacje autor przeplata z
informacjami o Boko Haram - co jakiś czas wypowiedzi kobiet przerywane są
kolejnymi faktami dotyczącymi tego, jak formowała się organizacja, na jakich
fundamentach się opiera, jakie przyświecają jej cele, i w jaki sposób je realizuje.
Z tych fragmentów wiele dowiadujemy się nie tylko o Boko Haram, ale także o
samej Nigerii, podzielonej wewnętrznie, targanej konfliktami na tle religijnym,
skorumpowanej i pozostawionej samej sobie przez świat Zachodu.
W szerszym kontekście książka Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki wiele
mówi o kondycji dzisiejszego świata. Afryka, w której co chwila dochodzą do
głosu kolejne radykalne organizacje, w której wiele państw znajdują się na
skraju upadku, w której przelew krwi i brutalność jest na porządku dziennym, to
tykająca bomba zegarowa. Tego niebezpieczeństwa nie dostrzega lub nie chce
dostrzegać Zachód, nie zdając sobie sprawy, że w razie wybuchu tej bomby, siła
uderzeniowa błyskawicznie dotrze do Europy, a następnie rozprzestrzeni się na
cały świat. Świat się skurczył – problemy Afryki, wkrótce mogą się stać naszymi
problemami.
O tym wszystkim Wolfgang Bauer
pisze w bardzo wyważony sposób. To, na co autor chce zwrócić naszą uwagę, nie
potrzebuje literackich zabiegów i wyszukanych metafor. Język Porwanych jest bardzo oszczędny, niemal
sprowadzony do funkcji informacyjnej języka. Na tym tle wyznania porwanych
wybrzmiewają jeszcze silniej, choć często mówione są ściszonym głosem.
W Porwanych znajdziemy jeszcze fotografie osób, z którymi rozmawia
autor. Czarno-białe, oszczędne, skupiające się na twarzach i na wymalowanych na
nich emocjach, stanowią doskonałe uzupełnienie tekstu.
Porwane to poruszająca książka o przemocy, która w mniemaniu
Europejczyków i Amerykanów, dzieje się gdzieś w dalekiej i nie dotyczącej nas
rzeczywistości. A tak naprawdę o przemocy, która dzieje się tuż za rogiem i
jeśli w odpowiedni sposób nie zareagujemy, wkrótce sami możemy jej doświadczyć.
Bardzo dobra lektura.
Jest taka ciekawa książka Piskały, "Dryland". I z niej wyciąga się podobne wnioski - Afrykę trochę się chyba jednak ignoruje, o konfliktach zbrojnych, które nieraz trwają tam dekadami, w ogóle w mediach się nie mówi. Jednoczymy się z ofiarami terroru w Europie, w Stanach, a w takiej na przykład Somalii samochody pułapki wybuchają co rusz. Dobrze, że powstają takie książki, może nam trochę oczy otworzą. W każdym razie ja na pewno przeczytam "Porwane".
OdpowiedzUsuńEkruda, myślisz, że otworzą oczy? Ja mam wątpliwości. No, ale przeczytaj, przeczytaj koniecznie. Jestem ciekawa, jak na Ciebie zadziała ta książka.
UsuńPo co o tym w ogóle pisać książki, gdyby nie miały otwierać?
Usuń#tryboptymistka ;)
Ja zawsze w trybie #szklankadopołowypusta ;) Zobacz, ile lat temu Jagielski napisał "Nocnych wędrowców", i co?
UsuńTo prawda. No i pytanie, do kogo reportaże trafiają i czy to ci sami ludzie, którzy potrzebują otwierania oczu. Ale to jest chyba dyskusja o cel pracy reporterskiej, a tu na pewno trudno o jedną odpowiedź :)
UsuńTrafiają do tych, co otwierania oczu nie potrzebują, ale łakną wiedzy o miejscach, do których sami się pewnie nie wybiorą. I po to nam reporterzy. Uproszczając ;)
Usuń