Szarlotki Lenina. I innych
sekretów kuchni radzieckiej Anyi von Bremzen nie przeczytałabym, gdyby nie
post Diany z Bardziej lubię książki niż ludzi. Przekonywała ona, że to świetna lektura dla miłośników jedzenia, Rosji i
historii. I miała rację.
Szarlotka Lenina to lektura ciekawa z kilku powodów. Po
pierwsze Anya von Bremzen wpuszcza nas do swego świata i odtwarza historię
rodzinną, sięgającą trzech pokoleń. Po kolei poznajemy losy jej rodziny -
począwszy od dziadków, poprzez dzieciństwo matki, miłosne perypetie jej
rodziców, aż po jej własne dzieciństwo i ucieczkę wraz z matką do Stanów
Zjednoczonych. To wszystko natomiast osadzone jest w rzeczywistości
historycznej – opowiadając losy swojej rodziny, autorka jednocześnie odtwarza
historię Rosji na przestrzeni siedmiu dekad. Krok po kroku poznajemy historię
tego kraju od czasów carskich, przez naznaczone głodem i rekwizycją zboża czasy
dzieduszki Lenina, krwawe rządy
Stalina, polityczną odwilż kukuruźnika Chruszczowa,
antyalkoholową politykę Gorbaczowa, aż po upadek ZSRR. Nie zabrakło też miejsca
na współczesną, putinowską Rosję.
Jakby tego było mało, całość
opowiedziana jest przez pryzmat gotowania i jedzenia. Szarlotka Lenina jest bowiem także książką o historii kuchni
radzieckiej i rosyjskiej oraz o tym, jaki wpływ miała historia i polityka na
stoły i zwyczaje kuchenne mieszkańców tego kraju.
Te wszystkie trzy elementy
powodują, że Szarlotka Lenina jest
książką niezwykle interesującą, a jednocześnie pouczającą. Autorka przybliża
czytelnikom historię swojego kraju, ale z perspektywy własnej rodziny i ich
perypetii. Wielka historia od razu nabiera innego wymiaru, kiedy opowiada się
ją z punktu widzenia pojedynczego człowieka. W tym przypadku ten wymiar jest
podwójnie interesujący, ponieważ dochodzą tu także aspekty kulinarne, z pozoru
zupełnie nie związane z historią. Tymczasem okazuje się, że dzięki takiej
perspektywie, autorce udaje się przemycić wiele ciekawostek i pokazać znane postacie
rosyjskiej sceny politycznej od zupełnie innej strony. W sumie nie często mamy
okazję zajrzeć politykom do garów, poznać ich preferencje kulinarne i maniery
przy stole, a jak się okazuje, może to być niezmiernie ciekawa i czasem
zaskakująca kwestia.
Abstrahując od wielkiej historii,
Szarlotka Lenina jest także cennym
źródłem informacji o rosyjskim społeczeństwie. Autorka zdradzi nam skąd u
Rosjan takie duże zamiłowanie do foliowych reklamówek oraz skłonność do
naużywania alkoholu. Wątek kulinarny znów przybliży nam codzienność radziecką,
w której na porządku dziennym były kartki, braki w produktach spożywczych i
kombinowanie, jak wyczarować coś z niczego. Bardzo dokładnie poznamy też smaki
kuchni radzieckiej i jej charakterystyczne dania.
W gruncie rzeczy Szarlotka Lenina nie jest historią
radosną. Zarówno losy rodziny autorki, jak i historia Rosji obfitują w ciemne
momenty. Mimo to autorce udaje się zachować lekki ton i dystans do opowiadanych
historii. Niejednokrotnie są one dowcipne i okraszone nutą ironii, choć
zasadniczo powodów do śmiechu jest mało. Być może w całej tej historii
wybrzmiałaby zupełnie inna nuta, gdyby autorka w dość młodym wieku nie opuściła
kraju. Tysiące kilometrów, amerykańska perspektywa i horyzonty znacznie szersze
niż sowieckie, spowodowały, że w jej spojrzeniu na rodzinny kraj miesza się
nostalgia z krytyką. Jej spostrzeżenia są bardzo trafne i trudno w nich nie
dostrzec politycznych poglądów autorki. Co zaś się tyczy warstwy kulinarnej –
autorka opowiada o kuchni rosyjskiej z wielką pasją. Tak wielką, że
niejednokrotnie apetyt się wzmagał i ślinka ciekła podczas lektury. Dla tych,
którzy nabrali ochoty na dania kuchni rosyjskiej, autorka w ostatnim rozdziale
zebrała kilka przepisów, także można poeksperymentować.
Podsumowując – Szarlotka Lenina to lektura, która trafi
zarówno do smakoszy jedzenia, miłośników Rosji, jak i wielbicieli historii. Nic
tylko czytać. Polecam.
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało! Nie mogło być inaczej 😊
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz nie mogło ;) Na szczęście książka okazała się dobrym strzałem. Dzięki :)
Usuń