Mimo wspólnego przyrostka w nazwie, owych pięć Stanów jest wręcz
skrajnie do siebie niepodobnych. Osiemdziesiąt procent powierzchni
Turkmenistanu zajmuje pustynia, podczas gdy dziewięćdziesiąt procent
Tadżykistanu to góry. Kazachstan tak się wzbogacił na wydobywaniu ropy, gazu i
minerałów, że ostatnio stara się o prawo organizowania olimpiady zimowej.
Turkmenistan także się kapie w ropie i gazie, natomiast Tadżykistan jest biedny
jak mysz kościelna.[…]Rządy w Turkmenistanie i Uzbekistanie są tak autorytarne
i skorumpowane, że można je porównywać z dyktaturą w Korei Północnej[…]. Za to
w Kirgistanie naród już dwukrotnie obalił urzędującego prezydenta.
Niby różne, ale jednak bardzo do
siebie podobne. Siedemdziesiąt lat, podczas których te pięć państw wchodziło w
skład Związku Radzieckiego, zrobiło swoje. Władze radzieckie ludom Azji
Środkowej narzuciły swoje zasady i przeprowadziły drastyczne reformy,
radykalnym zmianom poddano niemal wszystkie dziedziny życia społecznego –
jednostki zmuszono by poddały się ogółowi, gospodarkę zorganizowano według
ambitnych planów pięcioletnich, przymusowo przesiedlano całe grupy etniczne,
zmieniano tradycje, alfabet, nawet pozycję kobiet w społeczeństwie. Autorka
tego reportażu, Erika Fatland, norweska pisarka, publicystka i antropolożka
społeczna, postanowiła sprawdzić, jakie ślady lata radzieckich rządów zostawiły
w tych krajach? Jak odbiły się one na ludziach i przyrodzie? Które tradycje
przetrwały czasy Związku Radzieckiego? Ale przede wszystkim – jak poradziły
sobie te kraje po upadku ZSRR i jak radzą sobie do teraz? W tym celu udała się
w kilkumiesięczna podróż, podczas której po kolei odwiedziła Turkmenistan,
Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i Uzbekistan, a swoje spostrzeżenia na temat
tych wszystkich krajów zebrała w tej książce.
Sowietstany to całkiem interesująca i przystępnie napisana lektura,
którą czyta się przyjemnie i bez większego wysiłku. Już na wstępie autorka
zauważa, że choć tytułowe kraje odzyskały suwerenność w 1991 roku, choć razem
zajmują ponad 4 miliony kilometrów kwadratowych powierzchni i liczą ponad 65
milionów ludności, wciąż niewiele o nich wiemy. I do takiego właśnie nie
obeznanego z tematem czytelnika adresowana jest ta książka. Każdemu państwu
autorka poświęciła odrębny rozdział, w którym zebrała najistotniejsze o nim
informacje. Jest więc tu trochę o polityce, trochę o historii, o bieżącej
sytuacji w każdym z krajów, a także o życiu ich mieszkańców. Autorka rozmawia z
różnymi ludźmi, podróżuje po różnych zakątkach, odwiedza mniej lub bardziej popularne
miejsca i dzieli się swoimi wrażeniami. Nie będę ukrywać, że jestem takim
właśnie mało zaawansowanym w temacie czytelnikiem, dlatego Sowietstany czytałam z dużym zainteresowaniem i stały się one dla
mnie źródłem wielu interesujących informacji, faktów i ciekawostek. Dla
raczkującego w temacie czytelnika, jest to dobry start.
Nie jest to jednak reportaż
pozbawiony wad i raczej nie plasuje się w kategorii tych wybitnych. Biorąc pod
uwagę liczbę stron (niewiele ponad 500) oraz ilość krajów, o których pisze
autorka, trudno nie zauważyć, że raczej ślizga się ona po temacie niż
rzeczywiście wchodzi w głąb. Właściwie każdemu z tych krajów można byłoby
poświęcić oddzielną książkę. Brakuje też wnikliwej analizy, szerszego
spojrzenia na scenę polityczną i aktualną sytuację każdego z tych krajów, a te
tematy aż proszą się o rozwinięcie. Szkoda też, że nie ma tu rozmów z
ekspertami, publicystami, politologami, czy nawet dziennikarzami, którzy
wnieśliby nieco inne spojrzenie na dany temat. Choć ogólnie autorka stara się
trzymać poziom, jednak są w tym reportażu momenty nudne oraz takie, które
drażnią naiwnością.
Książce Eriki Fatland brakuje
pazura i daleko jej do solidnego reportażu, robi jednak o tyle dobrą
robotę, że rozbudza apetyt na więcej. Jest świetnym startem dla początkujących
i impulsem do tego, by podrążyć temat i sięgnąć po więcej. Mnie na tyle
zainteresowała krajami Azji Środkowej, że na pewno nie poprzestanę tylko na tej
książce. Z tego względu uznałabym Sowietstany
za mimo wszystko wartą uwagi lekturę.
Pazura może i brakuje, ale za to ta książka ma inne zalety. Mnie też zachęciła ta książka do wirtualnych podróży po Azji. A i nie zdenerwowała tak, jak ksiązki Terzaniego czy Thubrona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Terzaniego nie czytałam, a Thubrona zdarzyło mi się rzucić w kąt, więc rozumiem :) Nie twierdzę, że "Sowietstany" zalet nie mają, ale chciałoby się więcej.
Usuń