21 grudnia 2016

Niechciane - Kristina Ohlsson

Niechciane Kristiny Ohlsson to pierwsza część z serii o Fredrice Bergman, która ukazała się w Polsce sześć lat temu. Nie jest to zatem żadna nowość, ale szkoda byłoby ją przegapić. W zalewie skandynawskich kryminałów i kolejnych autorów okrzykniętych następcami Mankella, Nessera, czy Larssona, powoli wszystko zaczyna się zlewać w jednolitą masę,  z której coraz trudniej wyłowić coś naprawdę interesującego. Na tym tle debiutancka książka Ohlsson wypada naprawdę dobrze i powiem szczerze – dawno już nie czytałam tak wciągającego kryminału.


Ohlsson już na starcie bierze się za konkretny temat – na warsztat idzie przemoc wobec dzieci. Punktem wyjścia jest zniknięcie kilkuletniej dziewczynki, która podróżuje pociągiem relacji Gotebörg-Sztokholm ze swoją matką. Spuszczona na chwilę z oka – przepada bez śladu. Sprawa trafia do trzyosobowej ekipy składającej się z legendarnego detektywa Alexa Rechta, śledczego Pedera Rydha i cywilnego pracownika policji Fredriki Bergman. Od początku śledztwo traktowane jest rutynowo i idzie utartym szlakiem, jednak szybko nabiera rumieńców i przybiera nieoczekiwany obrót. Kto porwał dziecko i dlaczego? I gdzie szukać śladów do rozwiązania zagadki? Czego nie chce wyznać przerażona matka?

Biorąc pod uwagę, że to debiut, Ohlsson świetnie sobie radzi. Już od pierwszych stron skutecznie przykuwa uwagę czytelnika. Wybrała co prawda niespecjalnie oryginalny temat i wielokrotnie już eksploatowany, ale za to nośny – nic przecież tak nie przykuwa uwagi, jak cierpienie i krzywda, zwłaszcza kiedy cierpi niewinne dziecko. Temat w zasadzie samograj, ale trzeba mieć duże wyczucie, żeby za bardzo nie popłynąć i nie przedobrzyć z przemocą i brutalnością fabuły. Ohlsson się ta sztuka udaje – wywołuje niepokój, ale nie idzie w drastyczne opisy. Dobrze sobie też radzi z budowaniem napięcia. Dozuje informacje tak, by zaintrygować czytelnika, podrzucić mu jakiś trop, ale jednocześnie utrzymuje go cały czas w pewnej niepewności. Oczywiście pod koniec lektury można mniej więcej przewidzieć, w jakim kierunku to zmierza, ale mimo wszystko do ostatniej strony czyta się tę książkę z zapartym tchem. To mimo wszystko duża sztuka zakończyć akcję tak, by nie rozczarować czytelnika.

Kolejną zaletą Niechcianych są postaci, a te stworzyć tak, by sprawiały wrażenie ludzi z krwi i kości, też nie jest łatwo. I tu znów Ohlsson staje na wysokości zadania, tworząc trio, w którym każdy obdarzony jest innym temperamentem, cechami charakteru, zachowaniem i stylem bycia. Alex, Peder i Fredrica to postacie wiarygodne, przemawiające do czytelnika, budzące określone emocje, borykające się z takimi samymi problemami na co dzień, jak każdy z nas i mające różne grzeszki na sumieniu. Z tak nakreślonymi bohaterami łatwiej się utożsamić i wejść w ich skórę. Lubię, kiedy autor nie tylko stawia na wątek kryminalny, ale też ciekawie rozbudowuje tło. Po drugą część serii sięgnę nie tylko z powodu poziomu emocji, które udało się wywołać we mnie autorce podczas lektury, ale również dlatego, że jestem ciekawa, co wydarzy się w życiu poszczególnych postaci.

Podsumowując – Niechciane to dobry debiut, który ma wszystkie cechy porządnego kryminału, a przy tym jest dobrze napisany. Niby to takie proste, a jednak wielu autorom się to zwyczajnie nie udaje. Ohlsson trafia do mnie bez żadnych wątpliwości. Powtórzę jeszcze raz – trzyma w napięciu, dobrze pisze, kreśli wiarygodne postaci i umie zachować umiar, jeśli chodzi o poziom drastyczności opisów. Czego chcieć więcej? Nic tylko czytać. 

2 komentarze:

  1. Mnie takze przypadl do gustu styl Kristiny Ohlsson. Potrafi dobrze pisac i naprawde wciaga. Serdecznie polecam.

    OdpowiedzUsuń