Do Jo Nesbo podeszłam z dużym
dystansem i na zasadzie – jeśli wszyscy to czytają, to nie ma prawa to być
dobre. A tymczasem, po początkowym falstarcie, dałam się wciągnąć i tak jakoś
niespodziewanie dobrnęłam do ósmej części i wciąż mam ochotę na więcej. Jo
Nesbo pnie się w moim osobistym rankingu ulubionych pisarzy skandynawskich
coraz wyżej.
Po schwytaniu „Bałwana” Harry
rzuca wszystko i wyjeżdża do Hongkongu. Tam, jak to miewa w zwyczaju, oddaje
się nałogom i pakuje w coraz to nowe kłopoty. Pech w tym, że w Oslo pojawia się
kolejny seryjny morderca, który w bardzo wyrafinowany sposób uśmierca swoje
ofiary, a jedyną osobą, która może go schwytać jest Harry. Na polecenie Gunnara
Hagena, nowa postać w wydziale zabójstw, piękna Kaja Solness, rusza na
poszukiwanie Harrego. Jej cel: namierzyć, przekonać, ściągnąć do Oslo. I jakby
problemów było mało pomiędzy wydziałem zabójstw a KRIPOS (jednostką specjalną
do spraw brutalnych zabójstw) toczy się cicha wojna, nie tylko o przywództwo,
ale i – w przypadku wydziału zabójstw – o przetrwanie. W takich oto średnio
sprzyjających warunkach Harry rusza w pościg za zabójcą, którego trop zawiedzie
go raz to do odludnego, położonego w górach schroniska, raz to do dusznego i
wyjątkowo niebezpiecznego Kongo.
W zasadzie wszystko, co można
było napisać o Jo Nesbo, już napisałam – że wciąga, że trzyma w napięciu, że
rewelacyjnie tworzy swoje postacie. A Harry Hole to creme de la creme tej serii
i wcale się nie dziwię, że niejednej już damie skradł serce, bo mimo że to
nałogowiec, pracoholik i nieco narwany typ, to fascynuje w nim chłopięcy urok,
siła, pewność siebie i towarzysząca mu wiecznie samotność.
Pancerne serce ma wszystko co powyżej plus nieco więcej. Już w poprzedniej
części Nesbo pokazał, że stać go na pomysłowość – „Bałwan” zabija w sposób
wyszukany. W Pancernym sercu ta
kreatywność go nie opuszcza – jest nietypowo, jest wyrafinowanie, jest z zimną
krwią i okrucieństwem. Co więcej – Nesbo idzie o krok dalej. Opisuje to
wszystko tak, że nawet najodporniejszym może zebrać się na mdłości – dokładnie,
ze szczegółami i bardzo obrazowo.
Oczywiście wciąga nie tylko
intryga kryminalna, ale również wszystko to, co dzieje się wokół Harrego, a w
tej części dzieje się sporo. Pancerne serce
to dla Harrego czas rozliczeń z przeszłością, czas strat, czas miłości, ale
przede wszystkim czas na odnalezienie w tym wszystkim samego siebie i
odzyskania tego najważniejszego, co zostało utracone. Może to kwestia
interpretacji, ale mam cichą nadzieję, że kolejna część przyniesie Harremu poza
kolejną porcją zmagania się ze światem również coś dobrego.
Do Pancernego serca można się przyczepić – że przekombinowany w kilku
momentach, że nieco amerykański, że Nesbo znów daje się ponieść fantazji i że
czasem coś tam się kupy nie trzyma. Można, oczywiście, tylko po co? Świat i tak dzieli się na tych, co Nesbo nie
czytają i na tych, co go lubią. Proste :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz