Długo dojrzewałam do tej książki.
Leżała sobie na półce i czekała. Przyciągała nazwiskiem, ale odstraszała
objętością. A przecież powinnam się zabrać za nią bez zastanowienia. W końcu to
Aleksijewicz! Raz, że jedna z moich ulubionych reporterek, dwa – że laureatka
tegorocznej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Skąd więc to wahanie? Jakoś
przez skórę czułam, że nie będzie lekko – choć przy Aleksijewicz zawsze tak
jest. Jednak tym razem mam po lekturze bardzo mieszane uczucia.

Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka to zbiór kilkunastu
tekstów – każdy z nich to inna historia, inny bohater i inne losy. Jednak temat
przewodni ten sam: Związek Radziecki i osierocony po jego upadku człowiek
radziecki, tak zwany „sowek” – zagubiony w nowej, nieznanej i dynamicznie
zmieniającej się rzeczywistości. Te historie w różne uderzają tony. Są głosy rozpaczy
oddanych komunistycznej ideologii, którym po rozpadzie ZSSR rozpadł się świat. Są
głosy tęsknoty za uporządkowanym, przewidywalnym i prostym życiem. Są głosy
tych, dla których nie ma miejsca w czasach rozbuchanego kapitalizmu – czują się
za słabi, niepotrzebni, zepchnięci na margines. Są nawet tacy, którzy w przypływie
rozpaczy po upadłym radzieckim imperium odebrali sobie życie. Ale znajdzie się
też głos krytyki wobec starego ustroju, niezrozumienia dla tamtych idei i
ludzi, którzy za tymi ideami i starymi czasami tęsknią. Ta książka to
wielogłos, złożony z opowiadań ludzi młodych i starych, kobiet i mężczyzn, tych
z wielkiego miasta, czy tych z prowincji, bo Aleksijewicz wsłuchuje się w każdy
głos.