24 czerwca 2014

Taniec z aniołem - Åke Edwardson

Ǻke Edwardsona nie czyta się łatwo. Gdybym serię o Eriku Winterze zaczęła, tak jak Bóg przykazał, od początku, to pewnie nic by z tego nie było - żadnego romansu, kolejnego spotkania, uroczych chwil sam na sam. Ale ponieważ jak zwykle zaczęłam od środka, w tym wypadku od części piątej, to daję autorowi duży kredyt zaufania i mimo tego, że przez część pierwszą brnęłam niczym po pas w śniegu, to uparcie brnąć będę dalej, bo mam nadzieję, że będzie lepiej.


Londyn. W brutalny sposób zostaje zamordowany młody Szwed z Göteborga. Krwawe ślady na ścianach hotelowego pokoju wskazują, że nie była to lekka śmierć. Wkrótce do podobnego morderstwa dochodzi w Göteborgu. Tu życie traci młody Anglik. Wstępne ustalenia wskazują na to, że obie zbrodnie popełnił ten sam sprawca. Steve McDonalds, komisarz z Anglii i Erik Winter, nasz główny bohater, wspólnymi siłami próbują ustalić, kim jest morderca i jaki jest motyw zbrodni. Trop prowadzi do półświatka, klubów erotycznych, branży porno.

Dlaczego będę się czepiać, mimo że zapowiada się całkiem ciekawie? Bo jest kilka rzeczy, których u Ǻke Edwardsona nie lubię.

Po pierwsze styl. Edwardson pisze tak, że czasem ciężko się połapać, o co chodzi, kto mówi, z poziomu kogo jest prowadzona narracja. Do tego irytujące i niejasne dialogi pełne powtórzeń, bezsensownych pytań, urywane w najmniej odpowiednim momencie. Czasem ciężko się domyślić, czego dana rozmowa dotyczy i czy w ogóle ma ona jakiś większy sens dla dalszej narracji. Dwa – książka ma ponad 400 stron, a mam wrażenie, że autor ślizga się po temacie i za dużo jest w tej książce o niczym, a za mało o samym śledztwie.

Drażniło mnie też to, że jest dużo bohaterów, a niewiele o nich wiemy i autor nie zamierza nam chyba powiedzieć o nich czegoś więcej. W takim przypadku trudno się do jakiejś postaci przywiązać, polubić lub zwyczajnie poczuć do niej antypatię. Sam Erik Winter też jest dla mnie taki trochę bezpłciowy. Dobrze ubrany snob, który lubi dobrą whiskey i jeszcze lepsze cygara. Zamiast tego, gdzie się ubiera Erik i jakich butów potrzebuje na zimę, wolałabym wiedzieć, co się kryje w jego głowie, dlaczego jest taki, jaki jest. O tym jednak autor pisze nieco skromniej.

Kolejna sprawa to opis popełnionych zbrodni. Ja lubię konkrety, a nie jakieś pseudopoetyckie opisy. Jak się pisze kryminały, to czasem trzeba epatować okrucieństwem, a nie pozostawiać sprawę w sferze niedopowiedzenia. Może się czytelnik sam domyśli. Ja nie chcę się domyślać, ja chcę wiedzieć. Podobne odczucia mam z zakończeniem – niby wszystko jasne, sprawa rozwiązana, a ja czuję niedosyt - wciąż nie wiem dlaczego, po co, jak. Dobrze, że chociaż wiem, kto ;)

Dlaczego będę dalej czytać? Bo mimo uwag powyżej, nie jest aż tak źle i przy odrobinie cierpliwości naprawdę da się to przeczytać. A poza tym – kupiłam siedem części za jednym zamachem i chyba wypadałoby je doczytać do końca ;)

Podsumowując: wiem, że Ǻke ma swoich wielbicieli, którzy cenią sobie jego styl. Ja nie odradzam, ale też nie polecam lektury. Ciekawa jestem Waszego zdania.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz