Najsłynniejsze sprawy legendarnego
„detektywa kości”, nietypowe śledztwa i kolejne zagadki do rozwiązania – Trupia farma. Nowe śledztwa, to
kontynuacja opowieści Billa Bassa, antropologa sądowego i założyciela dość oryginalnego
ośrodka naukowego, w którym prowadzone są badania nad ludzkimi zwłokami. Znów
opowiedziane niezwykle barwnie, ze wszystkimi szczegółami (nawet tymi
makabrycznymi) i w charakterystycznym dla narratora stylu – czyli ze szczyptą
poczucia humoru, dzięki któremu wszystkie zebrane w tej książce historie stają się
nieco bardziej lekkostrawne.
W poprzedniej książce Bill Bass tłumaczył
czytelnikowi, czym jest „Trupia farma”, dlaczego powstała, jakim celom służy i jak wyglądała nauka nad rozkładem
ludzkiego ciała przed jej założeniem oraz już po. Sięgał zatem po historie
sprzed lat, które czytelnika stopniowo wprowadzały w temat i objaśniały po
kolei powyższe kwestie. Tym razem na tapetę idą bardziej współczesne „trudne przypadki” – wybrane celowo i według określonego klucza; przywołane w tej
części sprawy ilustrują postęp, jaki się dokonał w dziedzinie techniki i
narzędzi antropologii sądowej.
Kiedy powstała „Trupia farma”
badania DNA nie istniały. Nikt też nie słyszał o komputerowym programie
ForDisc, który pomaga określić rasę i tożsamość ofiary. Nikt nawet nie przypuszczał,
jak dynamicznie rozwijać będzie się ta dziedzina nauki i że już wkrótce w
rozwiązywaniu zagadkowych zbrodni pomocne będą mikroskopy elektronowe, ultrafiolet,
sonary, czy rekonstrukcja twarzy ofiary. To na tych „nowinkach” w swoich
opowieściach skupia się tym razem Bill Bass, zwracając uwagę na ich pożyteczność
oraz na fakt, jak wielki krok milowy dokonał się w dziedzinie antropologii
sądowej. I choć to one dominują w książce, nie zabrakło też słowa wstępu, w
którym doktor Bass podsumowuje działalność założonego przez siebie ośrodka – wspomina
najważniejsze osiągnięcia, badania dotychczas przeprowadzone na „Trupiej farmie”
i rolę, jaką odegrały one w policyjnych śledztwach.
Trupia farma. Nowe śledztwa to wciąż zbiór fascynujących historii,
które połyka się niemal jednym tchem. Doktor Bass opowiada wszystko w bardzo
przystępny sposób i dzieli się swoją wiedzą tak, by wszystko było zrozumiałe
dla czytelnika. Posługuje się przykładami, które przybliżają nawet najbardziej
skomplikowane badania i choć tekst naszpikowany jest naukowymi definicjami, nazwami
kości, o których istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia, to wszystko czyta się
naprawdę dobrze. Ogarnąć temat pomagają dwa umieszczone na końcu książki aneksy
– jeden poświęcony budowie ludzkiego szkieletu, drugi – zawierający słownik terminów
antropologicznych i sądowych.
Choć w tej części zdarzają się
nieznaczne powtórzenia z tego, co było w książce pierwszej i wyraźnie mniej tu
historii z życia osobistego doktora Bassa, to Trupią farmę. Nowe śledztwa czyta się równie dobrze. Wciąż
znajdziemy tu pasjonujące opowieści i ogromną ilość wiedzy – bezużytecznej dla
zwykłego śmiertelnika na co dzień, ale za to jak porywającej, niesamowitej i
budzącej ogromy podziw i szacunek dla głównego bohatera.
A zatem znów bez wahania polecam, bo „zabawa” jest przednia. A przynajmniej dobrze
będą się bawić Ci, których bardziej niż kryminały kręcą z życia wzięte historie.
Ja swojego czasu strasznie chciałam być antropologiem sądowym- ostatecznie poszłam w innym kierunku, ale nadal fascynuje mnie, jak wiele można wywnioskować z ludzkiego ciała. Muszę w końcu wziąć się za tą serię, bo to mój wyrzut sumienia, że jeszcze tego nie zrobiłam
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej polecam, bo jeśli interesują Cie taki klimaty, to bawić się będziesz świetnie :)
Usuń