24 października 2017

Pamiętajcie, że byłem przeciw. Reportaże sądowe - Barbara Seidler

Afery na szczeblu krajowym i  lokalne porachunki, sprawy większe i mniejsze, te popełnione przez grube ryby i te, których sprawcami byli niczym się nie wyróżniający na co dzień śmiertelnicy. Relacjonowała ich przebieg, uważnie śledziła to, co działo się w sądzie, jak i poza nim. Interesowała ją nie tylko zbrodnia, popełnione przestępstwo, proces, ale także człowiek i motywy jego postępowania. Barbara Seidler relacjonowała najgłośniejsze procesy w Polsce, była najważniejszą reporterka sądowa w czasach PRL. Dziś jej teksty możemy przeczytać w zbiorze Pamiętajcie, że byłem przeciw.


Czytanie tej książki, to trochę jak podróż w czasie. Przenosimy się do lat 60’, 70’ i 80’ ubiegłego wieku, przeżywamy na nowo to, czym żyły ówczesne media, wracamy do klimatu i atmosfery PRL. Co znajdziemy w tym zbiorze? Historię maturzystki Kasi, która zabiła i poćwiartowała swoją matkę; nauczyciela wychowania fizycznego bez wzajemności zakochanego w swojej uczennicy, której życie zmienił w piekło; recydywistów oskarżonych o ucieczkę z więzienia, okaleczających się na potęgę; mięsnych potentatów, którzy postanowili sobie „dorobić” na przekrętach, pracowników Horteksu zamieszanych w aferę wokół cocktail-barów, zawłaszczenie mienia społecznego i łapownictwo. Cała galeria spraw o różnym wymiarze szkodliwości, skali zasięgu, medialności tematu. Wszystkie składają się na ciekawy obraz ówczesnych czasów i problemów, z którymi mierzyło się społeczeństwo.

To podróż w czasie także ze względów językowych. Teksty wtedy napisane przez Barbarę Seidler teraz wydają się trochę niedzisiejsze. Zmieniły się czasy, zmieniła się rzeczywistość, język zmieniał się wraz z nimi. Ale o ile w książce Wiesława Łuki Nie oświadczam się, przywołującej głośną przed wieloma laty sprawę zbrodni popełnionej we wsi Połaniec, użyty język aż zgrzytał, to u Seidler budzi on pewien sentyment i oddaje klimat tamtych czasów.

Choć autorka relacjonuje sprawy z sali sądowej i powinna starać się zachować w związku z tym obiektywność, trudno jej to przychodzi. Barbara Seidler angażuje się w każdą opisywaną przez siebie sprawę, w zbrodniarzach dostrzega człowieka, próbuje dociec przyczyn, przeżywa to, co się dzieje w sądzie. W związku z tym jest mocno obecna w swoich tekstach i trochę mi to niestety przeszkadzało. Druga strona jej postawy i zaangażowania jest jednak taka, że opisywane przez nią sprawy miały swój finał nie tylko w sądzie – autorka śledziła to co się działo także poza nim. Docierała do miejsc, w których popełniono przestępstwo, rozmawiała ze świadkami, najbliższymi osobami, obserwowała to, co z oskarżonymi działo się już po procesie. Tak, jakby nie umiała pozostawić opisywanej sprawy, jakby trudno było jej postawić ostatnią kropkę.

Zebrane w książce teksty poruszają mniej lub bardziej.  Do mnie siłą rzeczy bardziej trafiały te opisujące sprawy o wymiarze ludzkim, dotyczące zwykłego człowieka. Bardziej mnie interesowało to, co popycha go do zbrodni, samookaleczeń, prześladowań, a mniej sprawy medialnie bardziej nośne, ale dotyczące przestępstw gospodarczych. Wszystkie jednak dają dość szeroko zakrojony obraz tamtych czasów i tego, co się wtedy działo w sferze „kryminalnej”.

Czy warto przeczytać Pamiętajcie, że byłem przeciw? Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie była to dla mnie jakoś specjalnie porywająca lektura, z drugiej jednak strony stanowiła swojego rodzaju ciekawostkę. Decyzję zostawiam Wam.  

2 komentarze:

  1. Jak Ty trafiasz na takie świetne książki??? Czytam sporo reportaży ale Twoje wybory zwykle są dla mnie nowością! Wielkie dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądam regularnie na stronę Wydawnictwa Czarnego :) A to ja jestem ciekawa, jakie Ty reportaże czytasz. Podrzucisz jakiś tytuł?

      Usuń