Afery na szczeblu krajowym i lokalne porachunki, sprawy większe i
mniejsze, te popełnione przez grube ryby i te, których sprawcami byli niczym
się nie wyróżniający na co dzień śmiertelnicy. Relacjonowała ich przebieg,
uważnie śledziła to, co działo się w sądzie, jak i poza nim. Interesowała ją
nie tylko zbrodnia, popełnione przestępstwo, proces, ale także człowiek i
motywy jego postępowania. Barbara Seidler relacjonowała najgłośniejsze procesy
w Polsce, była najważniejszą reporterka sądowa w czasach PRL. Dziś jej teksty
możemy przeczytać w zbiorze Pamiętajcie,
że byłem przeciw.
Czytanie tej książki, to trochę
jak podróż w czasie. Przenosimy się do lat 60’, 70’ i 80’ ubiegłego wieku,
przeżywamy na nowo to, czym żyły ówczesne media, wracamy do klimatu i atmosfery
PRL. Co znajdziemy w tym zbiorze? Historię maturzystki Kasi, która zabiła i
poćwiartowała swoją matkę; nauczyciela wychowania fizycznego bez wzajemności
zakochanego w swojej uczennicy, której życie zmienił w piekło; recydywistów
oskarżonych o ucieczkę z więzienia, okaleczających się na potęgę; mięsnych
potentatów, którzy postanowili sobie „dorobić” na przekrętach, pracowników
Horteksu zamieszanych w aferę wokół cocktail-barów, zawłaszczenie mienia
społecznego i łapownictwo. Cała galeria spraw o różnym wymiarze szkodliwości,
skali zasięgu, medialności tematu. Wszystkie składają się na ciekawy obraz
ówczesnych czasów i problemów, z którymi mierzyło się społeczeństwo.
To podróż w czasie także ze
względów językowych. Teksty wtedy napisane przez Barbarę Seidler teraz wydają
się trochę niedzisiejsze. Zmieniły się czasy, zmieniła się rzeczywistość, język
zmieniał się wraz z nimi. Ale o ile w książce Wiesława Łuki Nie oświadczam się, przywołującej głośną
przed wieloma laty sprawę zbrodni popełnionej we wsi Połaniec, użyty język aż
zgrzytał, to u Seidler budzi on pewien sentyment i oddaje klimat tamtych
czasów.
Choć autorka relacjonuje sprawy z
sali sądowej i powinna starać się zachować w związku z tym obiektywność, trudno
jej to przychodzi. Barbara Seidler angażuje się w każdą opisywaną przez siebie
sprawę, w zbrodniarzach dostrzega człowieka, próbuje dociec przyczyn, przeżywa
to, co się dzieje w sądzie. W związku z tym jest mocno obecna w swoich tekstach
i trochę mi to niestety przeszkadzało. Druga strona jej postawy i zaangażowania
jest jednak taka, że opisywane przez nią sprawy miały swój finał nie tylko w
sądzie – autorka śledziła to co się działo także poza nim. Docierała do miejsc,
w których popełniono przestępstwo, rozmawiała ze świadkami, najbliższymi
osobami, obserwowała to, co z oskarżonymi działo się już po procesie. Tak,
jakby nie umiała pozostawić opisywanej sprawy, jakby trudno było jej postawić
ostatnią kropkę.
Zebrane w książce teksty
poruszają mniej lub bardziej. Do mnie
siłą rzeczy bardziej trafiały te opisujące sprawy o wymiarze ludzkim, dotyczące
zwykłego człowieka. Bardziej mnie interesowało to, co popycha go do zbrodni,
samookaleczeń, prześladowań, a mniej sprawy medialnie bardziej nośne, ale
dotyczące przestępstw gospodarczych. Wszystkie jednak dają dość szeroko
zakrojony obraz tamtych czasów i tego, co się wtedy działo w sferze
„kryminalnej”.
Czy warto przeczytać Pamiętajcie, że byłem przeciw? Nie umiem
jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie była to dla mnie jakoś specjalnie
porywająca lektura, z drugiej jednak strony stanowiła swojego rodzaju
ciekawostkę. Decyzję zostawiam Wam.
Jak Ty trafiasz na takie świetne książki??? Czytam sporo reportaży ale Twoje wybory zwykle są dla mnie nowością! Wielkie dzięki!
OdpowiedzUsuńZaglądam regularnie na stronę Wydawnictwa Czarnego :) A to ja jestem ciekawa, jakie Ty reportaże czytasz. Podrzucisz jakiś tytuł?
Usuń