Bohaterów mojej książki łączy to, że wychowani zostali tak jak ja,
przez ocalałych z Holokaustu. Łączy nas też to, że jesteśmy Żydami, i to, że
mieliśmy nie istnieć, bo już naszych rodziców miało nie być. Łączą nas również
nasze domy rodzinne, trwające w cieniu wielkiej żałoby. Smutek był ich
niezbywalną częścią, często pozostającą w sferze poza słowami. Narzekanie
brzmiałoby w naszych ustach jak bluźnierstwo, więc tego nie robimy. Czujemy, że
mamy „drugą szansę”, mimo że sami nigdy nie straciliśmy pierwszej.
W poszukiwaniu swoich bohaterów
Mikołaj Grynberg zjeździł Polskę, Izrael i Stany Zjednoczone. Rozmowy prowadził
po polsku, francusku i angielsku. Niezależnie od tego z kim rozmawiał, żadna z
tych rozmów nie była łatwa. Niektórym mówienie o tak intymnych sprawach
przychodziło z trudem, niektórzy nie mieli problemu z tym, by się otworzyć.
Niektóre z tych rozmów były nieprzyjemne, inne kończyły się wspólnym
wzruszeniem. Wszystkie zaś łączy jedno – to historie rodzinne tych, których
wychowali ocaleni z Holocaustu, to świadectwo drugiego pokolenia naznaczonego
traumą Zagłady, choć przecież sami nigdy jej nie doświadczyli. Jak wyglądało
ich życie? Jak to jest być wychowanym przez ocalałego?
To znaczy żyć w środku tornada przez całe życie – odpowiada jeden z
rozmówców Mikołaja Grynberga na tak postawione pytanie. Inny dodaje, że to wielki
przywilej i odpowiedzialność. Ktoś znów wspomina, że oznaczało to, bycie
wychowywanym przez ludzi cierpiących na depresję. Ile razy by nie było
postawione to pytanie, za każdym razem pada inna odpowiedź. Jednak obraz, jaki
się z nich wyłania jest mniej więcej taki sam. Ich domy wypełnione były pustką
i smutkiem, tęsknotą za tymi, którym nie udało się przeżyć, milczeniem, które
skrywało niewypowiedziane cierpienie, historie, o których lepiej było nie
mówić. Żyli w cieniu traumy swoich rodziców, którzy pozostawieni sami sobie nie
potrafili sobie z nią poradzić, chcieli mieć rodziny, jednak nie potrafili ich
stworzyć. Obarczeni bagażem niewyobrażalnej krzywdy i doświadczeń, swoje lęki i
strach przekazywali dalej – kolejnemu pokoleniu, które choć nigdy nie
doświadczyło wojny, nadal było jej ofiarami.
Z tego punktu widzenia lektura Oskarżam Auschwitz była bardzo
interesującym doświadczeniem, ponieważ trudno uwierzyć w to, że ponad
siedemdziesiąt lat od zakończenia II wojny światowej, nadal zbiera ona żniwo.
Trudno uwierzyć, że ktoś, kto nigdy nie doświadczył wojny, może żyć z jej
piętnem. Historie opowiedziane przez bohaterów Mikołaja Grynberga zadziwiają,
poruszają i trudno przejść obok nich obojętnie. Jedna z nich – opowiedziana
przez kobietę, której ojciec przez całe jej życie nie wyszedł ani razu z domu –
wbiła mnie w fotel tak, że musiałam na chwilę odłożyć lekturę. Tak, z tego
powodu uważam, że warto sięgnąć po książkę Mikołaja Grynberga.
Mimo tego, przez całą lekturę
towarzyszyło mi poczucie, że jest ona trochę niepełna i pokazuje tylko jedną
stronę medalu. Co prawda autor od początku nie ukrywał, że jego rozmówców łączy
to, że są Żydami i według takiego klucza ich wybierał, zabrakło mi tu jednak
świadectwa Polaków, których rodzice też przeżyli Auschwitz i także mogą nieść
jego świadectwo. Nie jest to jakiś poważny zarzut, ale aż prosiło się o kilka
takich przykładów dla równowagi.
Drugi zarzut dotyczy warsztatu.
Wszystkie rozmowy – nie wiem, czy rzeczywiście tak jest – ale sprawiają
wrażenie spisanych słowo w słowo, bez jakiejkolwiek redakcji. Co niestety
powoduje, że od strony literackiej, nie jest to specjalnie wyjątkowa lektura.
Najbardziej rzucało się to w oczy w tych rozmowach, w których uczestniczyło –
poza autorem – dwóch rozmówców. Na jedno pytanie pojawiały się dwie identyczne
odpowiedzi, które wiernie autor przytaczał, chociaż nie było takiej potrzeby.
Gdyby oszlifować warstwę tekstową, zrobić jej choć minimalną redakcję, która nie
wpływałaby na treść, ale by ją uporządkowywała, czyniła nieco bardziej zgrabną,
całość sporo by na tym zyskała.
Ze względu na temat, który porusza
książka, uważam, że warto. Jednak od strony warsztatowej chciałoby się czegoś
więcej.
Lubię tę tematykę, wiec w wolnej chwili się za tą książką rozejrzę!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak będzie się Tobie podobała.
Usuń