12 sierpnia 2014

Przekleństwa niewinności - Jeffrey Eugenides

Z Jeffrey’em Eugenidesem spotkałam się po raz pierwszy kilka lat temu. Wtedy wpadła mi w ręce książka Middlesex. Nie pamiętam dokładnie, co mnie skłoniło do lektury, mam jednak wrażenie, że miało to coś wspólnego z filmem argentyńsko-francusko-hiszpańskiej produkcji XXY. Widziałam go w kinie, zrobił na mnie wrażenie i pewnie idąc tym tropem, trafiłam na pozycję Eugenidesa. Po latach, podczas książkowych polowań, szperaniu w sieci za czymś nowym do czytania (tak jakbym na półkach miała za mało nieprzeczytanych książek), wpadły mi w oko Przekleństwa niewinności. Jako że wspomnienia po pierwszej lekturze mam miłe, postanowiłam wrócić do autora. I był to całkiem udany powrót.


Bohaterkami książki jest pięć sióstr – Cecylia, Lux, Bonnie, Mary i Therese – wychowanych w tradycyjnej, katolickiej rodzinie, pod okiem apodyktycznej matki i zdominowanego przez nią ojca. W surowej atmosferze nakazów, zakazów, duszonej seksualności, trzymane pod kloszem, próbują - każda na swój sposób - dać upust dojrzewającej się w nich kobiecości, znaleźć własną przestrzeń i swoje ja. Odsunięte od rówieśników, stają się obiektem ich obsesyjnego zainteresowania, zwłaszcza ze strony chłopców, co jeszcze bardziej niepokoi matkę. Gra pozorów szczęśliwej rodziny trwa, dopóki najmłodsza z sióstr – Cecylia - nie odbierze sobie życia. A to tylko preludium do następnych, dramatycznych wydarzeń. W ciągu kilku miesięcy rodzina Lisbonów w zasadzie przestaje istnieć. Dokładnie rok od pierwszej samobójczej śmierci, pozostałe siostry odbierają sobie życie.

Cała historia opowiedziana jest z perspektywy chłopców z sąsiedztwa, zafascynowanych niedostępnymi i tajemniczymi siostrami. Obserwują ich codzienne życie, gromadzą przedmioty do nich należące,  śledzący niemal każdy ich krok. Jednak nawet oni wydają się nie do końca świadomi tego, co się dzieje w domu Lisbonów i nie są w stanie przewidzieć rozmiarów rozgrywającej się wewnątrz tragedii. Sygnały rozpaczy wysyłane przez siostry, pozostają dla nich, tak jak i dla wszystkich mieszkańców miasteczka, nieczytelne.

Dzięki tak poprowadzonej narracji stajemy się obserwatorami z zewnątrz, nie mamy szans dotrzeć do tego, co naprawdę dzieje się w głowach sióstr, poznać targające nimi uczucia, zrozumieć motywację. Przekleństwa niewinności czyta się trochę jak reportaż. Opinie sąsiadów, szkolnego psychologa, kolegów ze szkoły - to głównie one tworzą obraz rodziny Lisbonów. Czy prawdziwy? Wydaje się, że nie. Nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pięć młodych dziewcząt postanowiło odebrać sobie życie. Cała sprawa pozostaje w sferze hipotez, domysłów i niedopowiedzeń. Eugenides świetnie oddał duszny małomiasteczkowy klimat. Sennie i leniwie tocząca się narracja, prowadzi nas do tego, co od początku było nieuniknione - do katastrofy, której nikt nie zapobiegł.

Dobra książka o niełatwym procesie dojrzewania i o rodzinie, która zamiast wsparciem, staje się w tym trudnym momencie tylko dodatkowym balastem. Książka o potrzebie wolności i wyrażania własnego ja, nawet wtedy kiedy ma się te naście lat. Książka, która stawia wiele pytań, a zostawia nas bez odpowiedzi.

Przekleństwa niewinności nie wstrząsnęły mną, ale zapadły w pamięć. Teraz kolej na film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz