21 października 2018

Naddniestrze. Terror tożsamości - Piotr Oleksy


Naddniestrze ma własne władze – prezydenta, rząd, parlament – a także armię, walutę, milicję, służbę celną, pocztę, telewizję, system szkolnictwa. Ma wszystko to, co każde inne państwo, z wyjątkiem uznania międzynarodowego.

„Parapaństwo”, „quasi-państwo”, „państwo de facto” – tak zatem można mówić o Naddniestrzu, którego istnienia nie uznaje żadne państwo, nawet wspierająca je Rosja. Mówi się też o nim „czarna dziura Europy” albo „skansen ZSRR”. Można się też dziwić, że w dzisiejszych czasach, niedaleko granicy z Unią Europejską istnieje separatystyczna republika, na terenie której nie obowiązuje prawo międzynarodowe. Można –  a tymczasem Naddniestrze istnieje już ponad ćwierć wieku i nic nie zapowiada, by coś się w tym temacie zmieniło. 

Jak się żyje w nieuznawanym przez cały świat państwie? Całkiem normalnie. Naddniestrzanie pracują, uczą się, robią zakupy, prowadzą życie towarzyskie i rodzinne. Mają konta na Facebooku i Vkontakcie, chodzą na koncerty albo mecze. Mają swoje media i życie kulturalne. Wszystko pięknie, póki nie trzeba nawiązać kontaktu ze światem zewnętrznym – wtedy zaczynają się problemy. Wyzwaniem okazuje się wyjazd za granicę, bo naddniestrzańskiego paszportu nikt nie honoruje. Dyplomy naddniestrzańskich uczelni wyższych i szkół nie mają międzynarodowej mocy prawnej, więc w innych krajach są bezużytecznymi świstkami papieru. Samochodem na naddniestrzańskich blachach, których status prawny jest niejasny, można poruszać się swobodnie tylko w Mołdawii, Ukrainie i Rosji – wyjazd poza te kraje staje się ryzykowny. Choć Naddniestrze ma własną sieć komórkową, dodzwonienie się z niej za granicę jest niewykonalne. Dorzućmy do tego jeszcze kilka innych absurdów wynikających z nieuznawanego statusu państwa i zaczyna się robić naprawdę ciekawie.

Niech Was nie odstraszy przydługi rys historyczny, od którego Piotr Oleksy zaczyna swoją książkę Naddniestrze. Terror tożsamości. Jest on konieczny do zrozumienia całego kontekstu i sytuacji, w której dziś znajduje się nieuznawana republika, ale przyznam szczerze, że jest to najtrudniejszy do przebrnięcia fragment. Bardzo szczegółowy, sięgający zamierzchłych czasów, trochę nużący – kilka razy miałam ochotę po prostu dać sobie z tą książką spokój. Mimo to, bez niego książka byłaby niepełna. Zdecydowanie ciekawiej robi się, kiedy autor zaczyna opowiadać o bardziej współczesnych czasach: wojnie domowej z 1992 roku, wyborach prezydenckich, biznesie i jego związkach z polityką, budowaniu tożsamości, czy codziennym życiu. Piotr Oleksy dużo miejsca poświęca także relacjom Naddniestrza z Mołdawią, Rosją, Ukrainą i Rumunią, a także ze społecznością międzynarodową.  Dlaczego do tej pory żadne Państwo nie uznało Naddniestrza – zwłaszcza Rosja – choć uznała inne parapaństwa takie jak Abchazja, czy Osetia? Komu i dlaczego zależy na tym, by został zachowany status quo? Do jakich celów Rosji potrzebne jest Naddniestrze? Jakie czynniki spowodowały, że Naddniestrze oddzieliło się od Mołdawii?  Na te wszystkie pytania autor udziela bardzo wyczerpujących odpowiedzi i przystępnie tłumaczy wszystkie zawiłości polityczno-historyczno-kulturowe w tym regionie.

Na tę przystępność wpływa także język, którym posługuje się autor. Piotr Oleksy stawia na stylistyczną neutralność, rezygnuje z ozdobników, które przy takim temacie i tak wydają się być zbędne. Ma być przejrzyście, zrozumiale i tak jest. Nie oznacza to jednak, że jest nudno – autor potrafi przykuć uwagę czytelnika i wystarczająco zainteresować go tematem, raz pisząc o rzeczach trudnych i ważnych, by za chwilę sięgnąć po kwestie, które czytelnika zaintrygują lub rozbawią. Ciekawie i dobrze napisana rzecz, która w ogólnym rozrachunku wypada naprawdę przyzwoicie. I jeśli ktoś interesuje się Europą Wschodnią, to wydaje mi się, że nie powinien być tą lekturą rozczarowany.

1 komentarz:

  1. Chętnie bym to przeczytała. Kiedyś natknęłam się na jakiś reportaż albo po prostu relację kogoś, kto zdecydował się odwiedzić ten egzotyczny kraj-nie kraj- nie wiadomo co. Były momenty, kiedy tego żałował, bo jeszcze wjechać jakoś się dało, ale wydostać się... Chyba nie reflektowałabym na wycieczkę - wolę z dystansu. Poczytać cudze przygody :)

    OdpowiedzUsuń