Naddniestrze ma własne władze – prezydenta, rząd, parlament – a także
armię, walutę, milicję, służbę celną, pocztę, telewizję, system szkolnictwa. Ma
wszystko to, co każde inne państwo, z wyjątkiem uznania międzynarodowego.
„Parapaństwo”, „quasi-państwo”,
„państwo de facto” – tak zatem można
mówić o Naddniestrzu, którego istnienia nie uznaje żadne państwo, nawet
wspierająca je Rosja. Mówi się też o nim „czarna dziura Europy” albo „skansen
ZSRR”. Można się też dziwić, że w dzisiejszych czasach, niedaleko granicy z
Unią Europejską istnieje separatystyczna republika, na terenie której nie obowiązuje prawo międzynarodowe. Można – a tymczasem Naddniestrze istnieje już ponad
ćwierć wieku i nic nie zapowiada, by coś się w tym temacie zmieniło.
Jak się żyje w nieuznawanym przez
cały świat państwie? Całkiem normalnie. Naddniestrzanie pracują, uczą się,
robią zakupy, prowadzą życie towarzyskie i rodzinne. Mają konta na Facebooku i
Vkontakcie, chodzą na koncerty albo mecze. Mają swoje media i życie kulturalne.
Wszystko pięknie, póki nie trzeba nawiązać kontaktu ze światem zewnętrznym –
wtedy zaczynają się problemy. Wyzwaniem okazuje się wyjazd za granicę, bo
naddniestrzańskiego paszportu nikt nie honoruje. Dyplomy naddniestrzańskich uczelni
wyższych i szkół nie mają międzynarodowej mocy prawnej, więc w innych krajach
są bezużytecznymi świstkami papieru. Samochodem na naddniestrzańskich blachach,
których status prawny jest niejasny, można poruszać się swobodnie tylko w
Mołdawii, Ukrainie i Rosji – wyjazd poza te kraje staje się ryzykowny. Choć
Naddniestrze ma własną sieć komórkową, dodzwonienie się z niej za granicę jest
niewykonalne. Dorzućmy do tego jeszcze kilka innych absurdów wynikających z
nieuznawanego statusu państwa i zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
Niech Was nie odstraszy przydługi
rys historyczny, od którego Piotr Oleksy zaczyna swoją książkę Naddniestrze. Terror tożsamości. Jest on
konieczny do zrozumienia całego kontekstu i sytuacji, w której dziś znajduje
się nieuznawana republika, ale przyznam szczerze, że jest to najtrudniejszy do
przebrnięcia fragment. Bardzo szczegółowy, sięgający zamierzchłych czasów, trochę
nużący – kilka razy miałam ochotę po prostu dać sobie z tą książką spokój. Mimo
to, bez niego książka byłaby niepełna. Zdecydowanie ciekawiej robi się, kiedy
autor zaczyna opowiadać o bardziej współczesnych czasach: wojnie domowej z 1992
roku, wyborach prezydenckich, biznesie i jego związkach z polityką, budowaniu
tożsamości, czy codziennym życiu. Piotr Oleksy dużo miejsca poświęca także
relacjom Naddniestrza z Mołdawią, Rosją, Ukrainą i Rumunią, a także ze
społecznością międzynarodową. Dlaczego
do tej pory żadne Państwo nie uznało Naddniestrza – zwłaszcza Rosja – choć
uznała inne parapaństwa takie jak Abchazja, czy Osetia? Komu i dlaczego zależy
na tym, by został zachowany status quo?
Do jakich celów Rosji potrzebne jest Naddniestrze? Jakie czynniki spowodowały,
że Naddniestrze oddzieliło się od Mołdawii? Na te wszystkie pytania autor udziela bardzo wyczerpujących
odpowiedzi i przystępnie tłumaczy wszystkie zawiłości polityczno-historyczno-kulturowe
w tym regionie.
Na tę przystępność wpływa także
język, którym posługuje się autor. Piotr Oleksy stawia na stylistyczną
neutralność, rezygnuje z ozdobników, które przy takim temacie i tak wydają się
być zbędne. Ma być przejrzyście, zrozumiale i tak jest. Nie oznacza to jednak,
że jest nudno – autor potrafi przykuć uwagę czytelnika i wystarczająco zainteresować
go tematem, raz pisząc o rzeczach trudnych i ważnych, by za chwilę sięgnąć po
kwestie, które czytelnika zaintrygują lub rozbawią. Ciekawie i dobrze napisana
rzecz, która w ogólnym rozrachunku wypada naprawdę przyzwoicie. I jeśli ktoś interesuje
się Europą Wschodnią, to wydaje mi się, że nie powinien być tą lekturą rozczarowany.
Chętnie bym to przeczytała. Kiedyś natknęłam się na jakiś reportaż albo po prostu relację kogoś, kto zdecydował się odwiedzić ten egzotyczny kraj-nie kraj- nie wiadomo co. Były momenty, kiedy tego żałował, bo jeszcze wjechać jakoś się dało, ale wydostać się... Chyba nie reflektowałabym na wycieczkę - wolę z dystansu. Poczytać cudze przygody :)
OdpowiedzUsuń