9 września 2018

Oczami radzieckiej zabawki. Antologia radzieckiego i rosyjskiego undergroundu - Konstanty Usenko


Najpierw miał być Buszujący w barszczu, bo napaliłam się na tę książkę, odkąd zobaczyłam jej zapowiedź. A potem pomyślałam, że może warto zachować chronologię i zacząć od pierwszej książki Konstantego Usenki? Tak też zrobiłam, a po lekturze Oczami radzieckiej zabawki mój apetyt na kolejną wzmógł się jeszcze bardziej.


Wydana w 2012 roku książka Oczami radzieckiej zabawki. Antologia radzieckiego i rosyjskiego undergroundu to coś jak encyklopedia – pełna niesamowitej i fascynującej wiedzy, ale podana zdecydowanie bardziej przystępnie i interesująco niż typowo naukowa publikacja. Na tyle przystępnie i interesująco, że nawet muzyczny laik, który nie ma najmniejszego pojęcia o scenie muzycznej naszych wschodnich sąsiadów (albo ma niewielkie), będzie tę książkę czytał z dużą przyjemnością.

Czego tutaj nie ma! Autor prowadzi nas przez alternatywną scenę muzyczną Związku Radzieckiego i Rosji - począwszy od stiliagów, którzy pojawili się tuż po śmierci Stalina i jako pierwsi zaszczepili na radzieckim gruncie amerykański styl życia, zarówno w muzyce, modzie, jak i obyczajach, przez dynamicznie rozwijającą się scenę punkową lat osiemdziesiątych, nowego otwarcia lat dziewięćdziesiątych na kulturę zachodu, aż do końca pierwszej dekady XXI wieku, czasów internetu i YouTuba, wschodzących gwiazd i świeżych zjawisk muzycznych.

Wiktor Coj i jego grupa KINO, czy ZWUKI MU, NOL, GRAŻDANSKAJA OBORONA, MISTER MALOY, KROWOSTOK, SUPERALISA to tylko niektóre z licznych zespołów, o których opowiada w swojej książce Konstanty Usenko. Śledzimy ich losy, poznajemy życiorysy osób wchodzących w ich skład, czytamy o tak zwanych „kwartirnikach”, czyli koncertach odbywających się w prywatnych mieszkaniach, powstających w Moskwie i Petersburgu pierwszych squatach, niezależnych galeriach i klubach, pierwszych festiwalach muzycznych. Ta książka aż kipi od wiedzy o rosyjskim podziemiu muzycznym, jego cieniach i blaskach, absurdach, barwnych osobistościach, walce z systemem. Okraszona licznymi fragmentami tekstów zabiera nas w niesamowitą podróż po meandrach radziecko-rosyjskiej sceny muzycznej, spowitą oparami alkoholu i narkotyków, sentymentalną i niezwykle intrygującą.

Mało tego! Tłem dla tej muzycznej historii są polityczno-społeczne przemiany zachodzące w tym czasie w ZSRR i współczesnej Rosji. Bunt i sprzeciw lat osiemdziesiątych, bandyckie czasy pierestrojki i lata „zerowe” – czas zachłyśnięcia się nowymi możliwościami i wiarą w silne mocarstwo. Wojna w Afganistanie, wojny czeczeńskie, polityczne rozgrywki, nielegalne układy, walki gangów to kolejne elementy, które wypłyną przy okazji.

Duże znaczenie dla tej książki ma też osoba autora. Konstanty Usenko ma korzenie rosyjskie, od dziecka zawieszony jest między Rosją a Polską, sam jest muzykiem i znawcą rosyjskiej kultury alternatywnej. W wielu opisywanych w książce wydarzeniach uczestniczył osobiście. Jako narrator Oczami radzieckiej zabawki jest niezwykle wiarygodny, pisze z pasją o tym, na czym doskonale się zna, błyskawicznie wciąga czytelnika w ten muzyczny świat. Zakochałam się w tej książce – choć nie od razu. Pierwsze strony wydawały mi się zbyt chaotyczne, zbyt osobiste, ale ze strony na stronę wciągała mnie ta historia coraz bardziej. Chaos wkrótce przestał nim być, a osobiste wstawki tylko dodawały smaku całości. Z galerii postaci, które wymienia w książce autor, znany mi był tylko Wiktor Coj z zespołu KINO, reszta była wielką niewiadomą, dlatego kiedy czytałam tę książkę pod ręką miałam telefon, żeby sprawdzać o czym i o kim opowiada autor, co grał dany zespół. Konstanty Usenko otworzył przede mną wcześniej nieznany, fascynujący świat – czasem zadziwiający, czasem przerażający, na pewno barwny i niezwykły. Do dziś nucę sobie piosenki, które poznałam dzięki tej książce. Bawiłam się przy niej świetnie i już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.

Jeśli miałabym się przyczepić, to tylko do pewnych braków technicznych w tekście. Fragmenty piosenek i nazwy zespołów były widocznie wyodrębnione, natomiast już tytuły piosenek i płyt pisane były taką samą czcionką jak całość książki, bez kursywy lub nawet cudzysłowu, co nieco utrudniało czytanie. Ale poza tym miód malina! Gorąco polecam tym, których fascynuje muzyka, wschód lub jedno i drugie. Przepadniecie!

2 komentarze:

  1. To zdecydowanie książka dla mnie. Uwielbiam zgłębiać i porównywać konkretny temat na przestrzeni czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tym bardziej namawiam do lektury i czekam na wrażenia :)

      Usuń