Jest rok 1991, społeczeństwo szwedzkie się radykalizuje, do głosu dochodzą skrajnie prawicowe partie, imigranci budzą coraz większą niechęć, a po ulicach Sztokholmu grasuje mężczyzna uzbrojony w karabin z laserem. Zanim policji uda się go schwytać, John Ausonius aż jedenaście razy próbuje zabić przypadkowo napotkane osoby. Wszystkie nieszwedzkiego pochodzenia.
Reportaż Gellerta Tamasa składa
się z kilku elementów, które autor umiejętnie przeplata, tworząc pełny portret
głównego bohatera oraz obraz Szwecji końca XX wieku. Po pierwsze – mamy tu
doskonale zarysowane tło, dzięki któremu obserwujemy zmiany zachodzące na
szwedzkiej scenie politycznej oraz stopniowo rosnącą nienawiść społeczeństwa w
stosunku do obcych. Po drugie – autor prowadzi nas przez wszystkie etapy
policyjnego śledztwa, obnażając jego słabe strony, zaniechania i popełnione
błędy, które tylko działały na korzyść sprawcy i czyniły go przez kilka lat
nieuchwytnym. Po trzecie – losy ofiar i ich wspomnienia, które przeczą obrazowi
stereotypowo postrzeganego imigranta. Ostatnim, najważniejszym elementem tej
książki są losy głównego bohatera, czyli Johna Ausoniusa – a właściwie
Wolfganga Zaugga, bo tak się nazywał, zanim dwukrotnie zmienił nazwisko. Autor
opowiada jego historię bardzo dokładnie, skupiając się na każdym etapie jego
życia. Trudne dzieciństwo, poczucie osamotnienia, coraz to nowe fascynacje i
pogłębiająca się choroba psychiczna – to wszystko miało wpływ na kształtowanie
się osobowości Ausoniusa. Na początku trudno się poruszać w tych zmieniających
się dynamicznie płaszczyznach czasowych i różnych punktach widzenia, jednak z
czasem wszystko stopniowo wpada na swoje miejsce i składa się na fascynującą
historię człowieka, który z różnych powodów i w wyniku niedopatrzeń wielu
instytucji, stał się zagrożeniem dla innych.
Czuć dobry warsztat, kiedy czyta
się Mężczyznę
z laserem. Równowaga treści, odpowiednio rozłożone akcenty,
umiejętnie poprowadzona narracja, budowanie napięcia – to wszystko sprawia, że
ten reportaż czyta się świetnie, z wypiekami na twarzy, błyskawicznie dając się
porwać akcji. Odpowiednia selekcja informacji też robi swoje – w epilogu autor
pisze o ilości dokumentów i materiałów źródłowych, które przekopał, rozmów i
nagrań, które przeprowadził, pracując nad tą książką. To były tysiące stron i
godziny nagrań. Sztuką zaś jest wybrać z tego to, co jest najistotniejsze dla
opowiedzenia historii, pomijając jednocześnie nieistotne z punktu widzenia czytelnika szczegóły, nie manipulując przy tym faktami. Nie pogubić
się przy tym w ich natłoku i umiejętnie je dawkować: tak, by nie przegadać książki.
Choć osobiście przyznam, że były takie fragmenty, w których wytracało się tempo
czytania i najczęściej były to te, poświęcone polityce i kolejnym bohaterom
pojawiającym się na politycznej scenie. Bez nich jednak tak książka stałaby się
tylko prostą historią o kolesiu, który pewnego dnia zaczął strzelać do ludzi. A
tak – dostajemy wielowymiarową książkę o człowieku, który trochę się w życiu
pogubił, społeczeństwie, które nie poradziło sobie z napływem imigrantów i o
politykach, którzy sprytnie i z wyrachowaniem odpowiednio te społeczne nastroje
wykorzystali.
Ta książka od dawna była na mojej
liście i długo czekała na swoją kolej – cieszę się, że w końcu udało mi się
znaleźć na nią czas, bo to naprawdę godna uwagi lektura. Szczerze polecam.
No to polecam również "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii".
OdpowiedzUsuńDziękuję, już dawno przeczytane :)
Usuń