9 marca 2018

Mężczyzna z laserem. Historia szwedzkiej nienawiści - Gellert Tamas

Mężczyzna z laserem. Historia szwedzkiej nienawiści to przykład na to, że dobry reportaż się nie starzeje. Wydaną szesnaście lat temu książkę Gellerta Tamasa, która przenosi nas do Szwecji początku lat dziewięćdziesiątych, wciąż czyta się świetnie. Trzyma w napięciu i wciąga bardziej niż niejeden kryminał, a przecież tę historię napisało życie. Autor starał się tylko, możliwie jak najwierniej, oddać to, co rzeczywiście się wydarzyło.


Jest rok 1991, społeczeństwo szwedzkie się radykalizuje, do głosu dochodzą skrajnie prawicowe partie, imigranci budzą coraz większą niechęć, a po ulicach Sztokholmu grasuje mężczyzna uzbrojony w karabin z laserem. Zanim policji uda się go schwytać, John Ausonius aż jedenaście razy próbuje zabić przypadkowo napotkane osoby. Wszystkie nieszwedzkiego pochodzenia.

Reportaż Gellerta Tamasa składa się z kilku elementów, które autor umiejętnie przeplata, tworząc pełny portret głównego bohatera oraz obraz Szwecji końca XX wieku. Po pierwsze – mamy tu doskonale zarysowane tło, dzięki któremu obserwujemy zmiany zachodzące na szwedzkiej scenie politycznej oraz stopniowo rosnącą nienawiść społeczeństwa w stosunku do obcych. Po drugie – autor prowadzi nas przez wszystkie etapy policyjnego śledztwa, obnażając jego słabe strony, zaniechania i popełnione błędy, które tylko działały na korzyść sprawcy i czyniły go przez kilka lat nieuchwytnym. Po trzecie – losy ofiar i ich wspomnienia, które przeczą obrazowi stereotypowo postrzeganego imigranta. Ostatnim, najważniejszym elementem tej książki są losy głównego bohatera, czyli Johna Ausoniusa – a właściwie Wolfganga Zaugga, bo tak się nazywał, zanim dwukrotnie zmienił nazwisko. Autor opowiada jego historię bardzo dokładnie, skupiając się na każdym etapie jego życia. Trudne dzieciństwo, poczucie osamotnienia, coraz to nowe fascynacje i pogłębiająca się choroba psychiczna – to wszystko miało wpływ na kształtowanie się osobowości Ausoniusa. Na początku trudno się poruszać w tych zmieniających się dynamicznie płaszczyznach czasowych i różnych punktach widzenia, jednak z czasem wszystko stopniowo wpada na swoje miejsce i składa się na fascynującą historię człowieka, który z różnych powodów i w wyniku niedopatrzeń wielu instytucji, stał się zagrożeniem dla innych.

Czuć dobry warsztat, kiedy czyta się Mężczyznę z laserem. Równowaga treści, odpowiednio rozłożone akcenty, umiejętnie poprowadzona narracja, budowanie napięcia – to wszystko sprawia, że ten reportaż czyta się świetnie, z wypiekami na twarzy, błyskawicznie dając się porwać akcji. Odpowiednia selekcja informacji też robi swoje – w epilogu autor pisze o ilości dokumentów i materiałów źródłowych, które przekopał, rozmów i nagrań, które przeprowadził, pracując nad tą książką. To były tysiące stron i godziny nagrań. Sztuką zaś jest wybrać z tego to, co jest najistotniejsze dla opowiedzenia historii, pomijając jednocześnie nieistotne z punktu widzenia czytelnika szczegóły,  nie manipulując przy tym faktami. Nie pogubić się przy tym w ich natłoku i umiejętnie je dawkować: tak, by nie przegadać książki. Choć osobiście przyznam, że były takie fragmenty, w których wytracało się tempo czytania i najczęściej były to te, poświęcone polityce i kolejnym bohaterom pojawiającym się na politycznej scenie. Bez nich jednak tak książka stałaby się tylko prostą historią o kolesiu, który pewnego dnia zaczął strzelać do ludzi. A tak – dostajemy wielowymiarową książkę o człowieku, który trochę się w życiu pogubił, społeczeństwie, które nie poradziło sobie z napływem imigrantów i o politykach, którzy sprytnie i z wyrachowaniem odpowiednio te społeczne nastroje wykorzystali.

Ta książka od dawna była na mojej liście i długo czekała na swoją kolej – cieszę się, że w końcu udało mi się znaleźć na nią czas, bo to naprawdę godna uwagi lektura. Szczerze polecam.

2 komentarze:

  1. No to polecam również "Jeden z nas. Opowieść o Norwegii".

    OdpowiedzUsuń