6 lutego 2018

Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim - Jon Krakauer

Co teraz czytasz? – pyta często mój mąż, z góry wiedząc, że wyjadę zaraz z jakimś ciężkim tematycznie kalibrem, bo słynę z tego, że lektury wybieram sobie same „lekkie i przyjemne” (sic!). Po mojej odpowiedzi zazwyczaj wyraża lekką dezaprobatę, czasem zdziwienie lub macha ręką przyzwyczajony. Kiedy jednak zakomunikowałam, że czytam Missoulę, pokrótce streszczając temat książki i przywołując niektóre opisane w niej sytuacje – jego reakcja była inna niż zwykle. Moja też. Szczerze? Doszło do ostrej dyskusji.


Po co o czymś takim czytasz?! Po co pisać o takich rzeczach?!

Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: bo lubię wiedzieć więcej, bo nie mam ochoty tkwić w szklanej bańce i udawać, że świat jest piękny, a wokół sami dobrzy ludzie. Na drugie zaś: po to, by wyciągać ludzi z ich strefy komfortu, uświadamiać, że takie rzeczy mają miejsce, że dzieją się na co dzień, że gwałt nie jest czymś normalnym, a ofiara „sama tego chciała”. I po to, by mówić o głośno o tematach tabu, obalając narosłe wokół nich mity.

Łatwiej żyć w niewiedzy – co przez większość swojego życia robił też Jon Krakauer, autor książki Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim. Nie wiedział on nic o zjawisku gwałtu towarzyskiego do czasu, aż jedna z bliskich mu osób wyznała, że sama kiedyś stała się takiego czynu ofiarą. To był impuls, który sprawił, że Krakauer postanowił zgłębić temat. Dotarł do ofiar gwałtów, ich bliskich i mężczyzn, którzy zostali o napastowanie kobiet oskarżeni. Rozmawiał z psychologami i prawnikami, uczestniczył w postępowaniach sądowych, przeczytał tysiące stron stenogramów z rozpraw, dokumentów, listów, czy raportów policyjnych. Przeprowadził dogłębną analizę tematu i doznał wstrząsu, kiedy okazało się, jak wielu jego znajomych, członków rodziny ta sprawa dotyczy. Jak wiele kobiet z bliskiego mu otoczenia zostało wykorzystanych przez mężczyzn, którym ufały. Jak powszechne jest to zjawisko. I jak wciąż to ofiary uchodzą za bardziej winne niż sprawcy.

Od czynu po jego konsekwencje, zarówno dla ofiary jak i gwałciciela, przez dochodzenie, śledztwo, rozprawę sądową i wyrok, który na niej zapadł – autor prowadzi czytelnika przez wszystkie te etapy krok po kroku. Nie unika drastycznych opisów i nie szczędzi czytelnikowi szczegółów. Robi to jednak nie dla taniej sensacji, a po to by uświadomić skalę problemu, wyjaśnić mechanizmy działania sprawców i z pozoru nielogiczne zachowanie ofiar, by pokazać jak przebiega śledztwo i jak traktowane są w jego trakcie kobiety zgłaszające przestępstwo, a także z jakimi konsekwencjami muszą się one liczyć podczas rozprawy i tuż po niej. Naświetla sprawę nie tylko z punktu widzenia pokrzywdzonych kobiet, ale także mężczyzn, którzy niesłusznie zostali o gwałt oskarżeni. Obiektywnie i kompleksowo podchodzi do poruszanego przez siebie tematu, pokazując jak amerykański system prawny umacnia niebezpieczne stereotypy i jak łatwo wyroki feruje opinia publiczna, z ofiary robiąc winowajcę, a z winnego gwałtu - ofiarę.

Choć opisywane w książce wydarzenia i fakty dotyczą amerykańskiego miasteczka Missoula w stanie Montana, wydźwięk tej książki jest zdecydowanie bardziej uniwersalny. Gorzka refleksja z niej płynąca jest taka, że można podmienić nazwę miasteczka na dowolną, akcję umieścić w innym kraju, a sytuacja prezentowałaby się bardzo podobnie. Mocna jest to książka, poruszająca do głębi, budząca wiele skrajnych emocji, a jednak bez żadnych wątpliwości stwierdzę, że jest to lektura obowiązkowa. Rzetelnie i sprawnie napisana. Co jednak najważniejsze – znacząco zmieniająca perspektywę i skłaniająca do przemyśleń. Nawet jeśli te ostatnie nie należą do najprzyjemniejszych. Koniecznie!

4 komentarze:

  1. Wyciąganie innych ze strefy komfortu nie jest łatwe ani przyjemne. Nie każdy chce słuchać/czytać, niektórzy wolą - jak te małpki - mieć oczy i uszy zatkane. Bo usta nie, usta muszą być wolne, żeby móc wydawać oceny i opinie, niekoniecznie oparte na jakiejkolwiek wiedzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o czym mówisz...Słuchać chce mało kto, mówić i wygłaszać złote myśli/rady niemal każdy :/

      Usuń
  2. Zdecydowanie trzeba przeczytać, by zmniejszyć, zlikwidować problem trzeba go poznać, zdiagnozować i walczyć zwłaszcza z komfortem, przyzwyczajeniem, stereotypami i niestety religią. W USA mają trochę lepsze narzędzia prawne i wydawało by się lepszy system a jednak. Polecam dokument o prawniczce Glorii Allred na Netflixie. Walka trwa ale nie zawsze idzie do przodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza stereotypy to bardzo niebezpieczna rzecz...Przydałaby się solidna edukacja w tym zakresie, szkolenia, miejsca w wsparcia, wykwalifikowana kadra w policji, sądach itp. Ale to chyba jeszcze nie ten moment :/ Ale właśnie ta książka uświadamia, jak wiele jest to zrobienia w tym temacie.

      Usuń