20 czerwca 2017

Papierowy chłopiec - Kristina Ohlsson

Na oczach rodziców, przed szkołą, ginie nauczycielka postrzelona przez nieznanego sprawcę. Jeszcze tego samego dnia w drodze na zajęcia sportowe znika dwóch chłopców. Wkrótce policja znajduje ich ciała. Trzy przypadkowe ofiary? Z początku tak się wydaje, a policja prowadzi dwa oddzielne śledztwa, choć ofiary łączy wspólna szkoła należąca do żydowskiej gminy. Z czasem na jaw wychodzą kolejne fakty, które łączą się we wspólny trop. Izraelski Mossad, szwedzka SAPO, przewijająca się postać „Papierowego chłopca” i prywatne demony poszczególnych bohaterów sprawią, że Fredrice i Alexowi przyjdzie się zmierzyć ze sprawą, która przerośnie ich wyobrażenia.


Dobrze jest czasem przeczytać dobrze skrojony, trzymający się kupy, sensowny kryminał, od którego nie sposób się oderwać. Więcej – którego wcale się nie ma ochoty odkładać, bo wraz z kolejnymi stronami rośnie apetyt na więcej. Taki jest właśnie Papierowy chłopiec Kristiny Ohlsson, piąta część z serii o Frederice Bergman i jej kolegach z zespołu. Sensowny, mimo wysokiego poziomu zagmatwania fabuły, wielu wątków i mnogości postaci. Autorka sięga do przeszłości bohaterów, odkrywa mroczne tajemnice, nadaje sprawie wymiar międzynarodowy, prowadząc jedne tropy do Izraela, a drugie do Londynu, plącząc wątki kryminalne z życiem prywatnym bohaterów, urządzając co jakiś czas nagły zwrot akcji. Łatwo się wyłożyć na takim kryminale, w którym pojawia się tyle łączących się ze sobą elementów, a jednak ta sztuka Ohlsson się udaje. Wszystkie wątki schodzą się w całość, wszystkie elementy wpadają na odpowiednie miejsca, a czytelnik dostaje książkę, którą czyta się z przyjemnością i wypiekami na twarzy. Autorka wysoko postawiła sobie poprzeczkę i podołała zadaniu.

Na duży plus zasługuje konstrukcja książki. Autorka na dzień dobry w zasadzie serwuje nam koniec, finał sprawy, o której przecież jeszcze nie nic nie wiemy. Świetne zagranie, które od razu powoduje wzrost zainteresowania i do tego mistrzowsko rozegrane, bo Ohlsson robi to tak, że niemal do końca nie wiemy, co właściwie zaszło. Poziom ogólności jest na tyle wysoki, że możemy tylko snuć przypuszczenia o prawdziwym przebiegu wydarzeń, a które potem i tak okażą się błędne. Efekt jest taki, że akcja toczy się dwutorowo – jednocześnie jesteśmy w teraźniejszości i krok dalej, w niedalekiej przyszłości, która nie zapowiada się dla niektórych bohaterów różowo. Bardzo mi się takie posunięcie podobało i na serio – trudno mi było wytrzymać, by nie zajrzeć na koniec książki i sprawdzić, jak to wszystko się skończy. Brawo!

Poza tym - jak zwykle – świetnie skrojeni bohaterowie. Zwłaszcza grająca pierwsze skrzypce czwórka – czyli Fredrica, Alex, Enel Lundell i Peder Ryth, który wrócił do gry, ale nie jako policjant. Śledzimy nie tylko ich poczynania zawodowe, ale też mocno kibicujemy im w różnych życiowych potyczkach. Takie kryminały lubię najbardziej – ciekawa intryga kryminalna i bohaterowie, do których czytelnik się szybko przywiązuje i kibicuje ich poczynaniom.

Co tu dużo mówić – Papierowy chłopiec to świetna lektura, która szybko wciąga i pozwala oderwać się od rzeczywistości. Bardzo dobra rozrywka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz