21 sierpnia 2016

Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne - Kate Brown

Pisać o tej książce to trochę wyzwanie. Trudno bowiem w zaledwie kilku zdaniach opowiedzieć, co znalazło się na sześciuset stronach. Najłatwiej byłoby napisać, że to opowieść o dwóch miastach, które produkowały pluton, ale jest to spore uproszczenie. Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne opowiada liczącą cztery dekady historię zakładów Hanford w Richland i Majak w Oziorsku, odsłania kulisy wyścigu zbrojeń pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim i ujawnia ogrom zniszczeń, jakie dokonały się w środowisku na skutek skażenia promieniotwórczymi izotopami. Demaskuje także proceder zatajania informacji dotyczących zagrożenia związanego z produkcją plutonu, lekceważenia zasad bezpieczeństwa przy budowie reaktorów nuklearnych, ale również opowiada o codziennej rzeczywistości mieszkańców tych dwóch dziwnych miast i o tym, jakie ponieśli konsekwencje pracując i żyjąc w tym miejscu.


Kate Brown poświęciła pięć lat, by napisać tę książkę. Włożyła w nią ogrom pracy, przekopując dokumentację zachowaną w archiwach w Stanach Zjednoczonych i Rosji, czytając prace historyków, docierając do miejsc, do których czasem wstęp był zabroniony i ludzi, których obowiązywało milczenie. Wysłuchała historii, które nie mieściły się w głowie, a które okazywały się prawdą. O tym, jakiego dokonała wysiłku, świadczy chociażby ilość przypisów, odsyłających do konkretnej bibliografii, które zajmują około jednej trzeciej tej książki. W efekcie powstał wyczerpujący reportaż, źródło cennej wiedzy, niepokojący i skłaniający do refleksji.


Plutopia to interesująca, lecz wcale nie łatwa lektura. Umówmy się – trudno przy tak obszernym reportażu utrzymać cały czas skupienie, zwłaszcza, jeśli nasycony on jest takim ogromem informacji: daty, fakty, nazwiska, liczby, dane, branżowe słownictwo. Dużym plusem jest znajdujący się na końcu książki słowniczek, który tłumaczy co bardziej skomplikowane pojęcia, ułatwiając w ten sposób zrozumienie lektury i zawartych w niej informacji. Najbardziej przystępne rozdziały, które czyta się bez większego wysiłku, to te, które w jakiś sposób dotyczą człowieka: opowiadają o losach poszczególnych osób, codziennym życiu w zakładach lub jego okolicach, zagrożeniach związanych z wykonywaną tam pracą, konsekwencjach zdrowotnych i skażeniu środowiska. Dobrze, że przy tworzeniu tej książki pomyślano o fotografiach, które obrazują i przybliżają temat. Nawet jeśli czarno-białe, zawsze jest to wartość dodana, zwiększająca atrakcyjność lektury.

Plutopia napisana jest w typowo reporterskim stylu – językiem bardzo neutralnym, przejrzystym, bez zbędnych zabiegów literackich. I to się akurat świetnie sprawdza w tej książce. Tu liczą się fakty, a nie wirtuozeria. Choć cenię sobie wyszukany styl w reportażach, tu wszelkie zabiegi językowe są zbędne i mogłyby tylko niepotrzebnie utrudnić już i tak dość niełatwy odbiór lektury.

Choć pod koniec byłam już nieco wyczerpana tą książką, to bez dwóch zdań stwierdzę, że to bardzo dobra, interesująca  i miejscami mocna lektura. Wymaga sporego skupienia, ale poznanie zawartych w niej faktów warte jest wysiłku. Trzeba ją sobie dawkować, nie spieszyć się niepotrzebnie i pochylić się nad tym, co pragnie nam przekazać Kate Brown. Ile warte jest życie ludzkie? Ile można poświęcić, by stać się niedoścignionym w wyścigu zbrojeń? Jak wiele jeszcze informacji zatajają przed nami wielcy tego świata, by osiągnąć swoje cele?

Warto przeczytać. 

2 komentarze:

  1. Na gazeta.pl po opublikowaniu fragmentu wywiązała się dyskusja, że autorka w niektórych miejscach mija się z faktami. O ile uważam, że prawda jest ważna, o tyle zastanawiam się czy to ma znaczenie jak potężny był jakiś wybuch (dla mnie jako laika te trotyle i tak są czarną magią), w sensie czy to bardzo może wpływać na odbiór książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako drugi laik - chyba nie będę umiała Ci odpowiedzieć na to pytanie. Właśnie z tego powodu napisałam, że jest to trudna w odbiorze książka, bo są w niej momenty, które trudno trudno zrozumieć. Mam nadzieję, że Czarne wie, co wydaje i że jednak ta książka ma jakąś merytoryczną wartość.

      Usuń