10 sierpnia 2016

Co nas nie zabije - David Lagercrantz

Nie zamierzałam czytać tej książki. Od początku byłam przeciwna kontynuacji trylogii Larssona przez innego pisarza. Po pierwsze – wiadomo, że chodzi o głównie o zysk, po drugie – to takie trochę robienie kariery na cudzych plecach i podpieranie się nośnym nazwiskiem. Ale ponieważ Co nas nie zabije Davida Lagercrantza została mi podarowana, a ja po Małym życiu Hanyy Yanagihary byłam wciąż na książkowym kacu i nie wiedziałam za co się właściwie złapać, pomyślałam, że złapię się za cokolwiek, i padło na to.  


Nie spodziewałam się większego „łał” i podeszłam do książki z dystansem, tymczasem niezauważenie dałam się wciągnąć i Co nas nie zabije Davida Lagercrantza przeczytałam w trzy dni. Co akurat wcale nie świadczy o tym, że jest to jakoś wyjątkowo porywająca lektura. Co nas nie zabije czyta się szybko, ale nie uznałabym tego za atut, biorąc pod uwagę poziom skomplikowania akcji. Międzynarodowe środowisko, organizacje strzegące bezpieczeństwa wewnętrznego, wysoko postawieni urzędnicy i rosyjska mafia, a do tego środowisko naukowe, zagadnienia związane ze sztuczną inteligencją, wybitnie uzdolnione autystyczne dziecko – to wszystko zapowiada naprawdę niebanalną, pogmatwaną fabułę. Tymczasem – jest ona bardziej przewidywalna niż można było się tego spodziewać.

W Co nas nie zabije spotkamy starych znajomych. Mikael Blomkvist dalej pracuje w „Millenium”, jednak przechodzi poważny kryzys dziennikarski. Lisbeth Salander dalej w kontrze do całego świata, dalej na bakier z systemem i wciąż niedościgniona w mniej lub bardziej nielegalnych działaniach w internecie. Drogi tej dwójki zejdą się, kiedy zginie profesor Balder, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, który odkrył ciemną stronę działalności amerykańskich służb bezpieczeństwa.

Jako że temat wybitnie informatyczny, David Lagercrantz postanowił Co nas nie zabije naszpikować branżowym językiem nie tylko z zakresu informatyki, ale również matematyki i fizyki. To sprawia, że niektóre fragmenty w książce dla kogoś nie obeznanego z tematem lub zwykłego humanisty, są niejasne, nieczytelne i zbyt skomplikowane. Przejeżdża się po nich wzrokiem, ale niczego nie rozumie. Oczywiście można przejść nad tym do porządku dziennego i poradzić sobie z całością, ale fajniej byłoby, gdyby język dostosowany był do czytelnika na poziomie laika (rym niezamierzony) lub jeszcze fajniej byłoby dorzucić na końcu słownik dla nie ogarniających tematu. To pierwszy zarzut. Drugi i najważniejszy – Lagercrantz nie dotrzymuje kroku Larssonowi. Napisał książkę bardzo poprawną, ale niestety nie przypominającą klimatem poprzednich części Millenium. To już bardziej sensacja niż kryminał – nie ma dochodzenia i zbierania informacji, za to są strzelanki, ucieczki i pościgi, zagadka właściwie rozwiązuje się trochę sama, brakuje temu jakiejś głębi. Niestety Lagercrantz nie poradził sobie także z kreacją postaci. W zasadzie nie musiał ich kreować, miał je zgrabnie odtworzyć. Niestety uprościł je, pozbawił wielowymiarowości i niejednoznaczności, na czym najbardziej ucierpiała postać Lisbeth Salander.

Myślę sobie, że lepiej byłoby dla Davida Lagercrantza napisać samodzielną książkę, z nowymi bohaterami, którzy mieliby swoje nowe biografie, których naszkicowałby po swojemu. Uniknąłby wtedy porównań do mistrza Larssona, być może całość odbierana byłaby znacznie lepiej, być może jego własna książka w ogóle wypadłaby lepiej. W końcu za poprzednią Ja, Ibra, będącej biografią Zlatana Ibrahimovica, zebrał całkiem niezłe noty, uznana została nawet za największy sukces literacki w Szwecji ostatnich lat, co świadczy o tym, że w sumie musi być z niego dobry pisarz. Tylko niepotrzebnie brał się za coś, co po śmierci Larssona nie powinno być już kontynuowane. W zestawieniu z Larssonem, David Lagercranzt wypada zaledwie poprawnie i blado. Oczywiście można przeczytać, ale fajerwerków się nie spodziewajcie. 

2 komentarze:

  1. A mnie w ostatnich dniach szkoły nauczyciel geografii polecał tą serię. Mówił, że strasznie mu się podobała nawet ta, kontynuacja przez innego autora. ;)
    Mimo wszystko jak ja będę mieć okazję też sięgnę, jestem jej bardzo ciekawa. :)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na konkurs, który trwa jeszcze kilka dni. :)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/2016/07/pierwszy-blogowy-konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej się nie skuszę, pewnie i tak bym się sparzyła. Zgadzam się, że mógł wymyślić coś swojego, a nie brać się za kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń