Jest coś magnetycznego w debiutanckiej powieści Guzel
Jachiny Zulejka otwiera oczy, co
przywiązuje czytelnika do tej książki już od pierwszych stron. Nie ma się
ochoty opuścić wykreowanego przez autorkę świata, choć nie ma tu obietnicy
łatwej i przyjemnej historii. A jednak od początku wchodzi się w tę książkę z
dużym zaangażowaniem i zaciekawieniem, co przyniosą kolejne jej rozdziały.
Tytułowa Zulejka to prosta
kobieta z tatarskiej wioski, podporządkowana i ślepo posłuszna swojemu sporo
starszemu mężowi i jego złośliwej matce. Całkowicie od niego zależna,
traktowana przedmiotowo przez nich oboje, poniżana i ciężko harująca każdego
dnia – mimo to nie narzeka i dziękuje losowi za i tak szczęśliwe, choć twarde,
życie. Taką ją poznajemy – zahukaną, usłużną, pokorną. Bez słowa skargi
znoszącą to, co przyniesie jej los. Przemiana, którą przejdzie na przestrzeni
lat, jest główną osią tej powieści.
Oto monotonię codziennego życia
przerywa pojawienie się we wsi Rosjan, przeprowadzających brutalną akcję
rozkułaczania posiadających gospodarstwa rolne chłopów. Stawiający opór
Murtaza, mąż Zulejki, ginie, a ona sama ze skromnym i na chybcika pakowanym
dobytkiem zostaje wywieziona na Syberię. Tu, pośród niczego, przy pomocy
nędznych środków wraz z innymi zesłańcami zmuszona jest na nowo ułożyć sobie
życie. Trudne warunki, podporządkowanie obcej jej idei, mocniejsza od
wszystkiego matczyna troska o narodzonego syna sprawiają, że z dotychczas
bezwolnej istoty Zulejka przeradza się w silną, świadomą swoich uczuć i potrzeb,
niezależną i zaradną kobietę.
Choć wszystkich swoich bohaterów
autorka traktuje z należytym pietyzmem, tworząc ich wiarygodne portrety z
pogłębionym rysem psychologicznym, na ich tle wyróżnia się jeszcze jedna, warta
oddzielnej uwagi postać. Lekarz Wolf Karłowicz Leibe, który uciekając przed
budzącymi jego wewnętrzny opór wydarzeniami, zamyka się w bańce swoich
własnych, dalece odbiegających od realnych faktów, wyobrażeń. W zderzeniu z
twardą rzeczywistością rodzi się na nowo, opuszcza alternatywną, wykreowaną we
własnej wyobraźni rzeczywistość i ponownie odnajduje sens swojego życia w
ratowaniu innych i służeniu im swoją pomocą.
Zulejka otwiera oczy to wzruszająca i poruszająca historia o
odnajdywaniu siebie i swojego szczęścia w brutalnej i nieszczędzącej bólu
rzeczywistości, o zwyczajnym życiu, które toczy się obok „wielkiej historii”,
chociaż ta potrafi radykalnie zmienić jego bieg, o wychodzeniu z ram własnych
ograniczeń. To także opowieść o rodzącym się uczuciu, zasianym na bardzo
nieprzystępnym gruncie i zderzeniu dwóch kultur – tatarskiej i rosyjskiej.
Klasycznie i pięknie napisana powieść, pełna plastycznych opisów, oferująca czytelnikowi znacznie więcej niż
może się spodziewać. Napisana z rozmachem, wielowątkowa i rozgrywająca się na
kilku płaszczyznach, a jednocześnie bardzo ciepła i intymna. Świetny debiut. Powieść,
która chwyta za serce i długo nie puszcza. Bardzo polecam.
Też polecam. Często o niej myślę:)
OdpowiedzUsuńJa też - zwłaszcza o zakończeniu :) I jestem bardzo ciekawa kolejnej książki tej autorki. Po takim debiucie...poprzeczka postawiona bardzo wysoko! :)
Usuń