Nie trzeba całego
świata, lepsze są nasze Indie,
Jesteśmy słowikami, a
one rajskim ogrodem[…]
To fragment patriotycznej pieśni,
napisanej przez indyjskiego poetę Ikbara. My jednak wraz z Katherine Boo,
autorką książki Zawsze piękne, na
pewno nie trafimy do rajskiego ogrodu – za to w sam środek syfu, smrodu i
ubóstwa. Witajcie w Annawadi! - bombajskiej dzielnicy biedy, gdzie na ziemiach
należących do Krajowego Zarządu Lotnisk w Indiach koczuje trzy tysiące osób,
gnieżdżących się w trzystu trzydziestu pięciu chatach lub na ich dachach.
Sypiące się, prowizoryczne, sklecone z byle czego chatki, otoczone są przez
pnące się wysoko, luksusowe hotele. Slumsy od przepychu i bogactwa dzieli tylko
wysoki mur, na którym wisi reklama „zawsze pięknych” włoskich kafelek.
To tu, pośród tej nędzy żyją
bohaterowie książki m.in. Abul, nastolatek utrzymujący swą liczną rodzinę z
sortowania śmieci; Kalu, drobny złodziejaszek z talentem do parodiowania
innych; Mandżu, ambitna dziewczyna pragnąca zdobyć wyższe wykształcenie, marząca
o wyrwaniu się z otaczającej ją beznadziei; czy Asza, jej matka, idąca po
trupach do celu, którym jest kariera polityczna. Każde z nich ma swoje troski,
problemy, zmartwienia. Każdy z nich na swój sposób walczy z szarą codziennością
i każdy z nich ma inny pomysł na to, jak otworzyć sobie drzwi do choć ciut
lepszego świata. Wszystkie ich wysiłki idą jednak na marne, bo nie tak łatwo
jest wydostać się ze slumsów i odbić się od dna.