26 listopada 2017

1947. Świat zaczyna się teraz - Elisabeth Åsbrink

Po doskonałej W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa i bardzo dobrej Czuły punkt. Teatr, naziści i zbrodnia nie miałam żadnych wątpliwości, żeby sięgnąć po kolejną książkę Elisabeth Åsbrink 1947. Świat zaczyna się teraz. Wątpliwości pojawiły się dopiero po lekturze i choć minął już tydzień odkąd przeczytałam tę książkę, wciąż nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, co właściwie o niej myślę. A wrażenia mam mieszane.


Mieszane, bo zaskoczyła mnie konstrukcja książki. Miesiąc po miesiącu autorka opisuje wydarzenia, które miały miejsce w 1947 roku i które znacząco wpłynęły na obraz świata. Konstrukcja poniekąd logiczna, ale przysparzająca nieco trudności w odbiorze. Ciężko mi przyszło poruszanie się pomiędzy urwanymi wątkami, które wracały w kolejnych rozdziałach, przynosząc nowe treści, fakty, daty, nazwiska. Towarzyszyło mi spore poczucie chaosu, w którym nie umiałam się odnaleźć. Tym bardziej, że historia nie jest moją najmocniejszą stroną, nie umiem się w niej poruszać linearnie, dostrzegać powiązań i wyciągać z nich wnioski. Taka dysfunkcja, co zrobić. Dlatego podział na miesiące, rwane wątki i powracanie do nich po jakimś czasie wyjątkowo mi nie leżały.

14 listopada 2017

Maestro z Sankt Petersburga - Paul Leander-Egström, Camilla Grebe

On miał gotową fabułę, ona – warsztat. On spędził lata w Moskwie – najpierw jako korespondent, potem przedsiębiorca i finansista. Nie jedno widział, nie jednego poznał, obracał się w świecie polityków i oligarchów. Ona jego historii nadała szlif, wyrzuciła co niepotrzebne, zredagowała, nadała nowy kształt. Mroczna Moskwa szwedzkim okiem, thriller polityczny osadzony w putinowskiej Rosji, rosyjska dusza i szwedzki chłód. Co mogło tu pójść nie tak? Wszystko…


Ogromny apetytem, z którym usiadłam do tej książki, malał ze strony na stronę. W osobistym rankingu „rozczarowanie roku”, ta książka zajęłaby pierwsze miejsce. Zestaw z pozoru idealny, okazał się wielkim, nudnym i przydługim nic. A ja, frajerka, sprezentowałam sobie od razu całą trylogię…

1 listopada 2017

Był sobie chłopczyk - Ewa Winnicka

– Nie było żadnego Szymona. Nie było takiego dziecka.


Niestety było, choć babci Szymona pozostało już tylko zaklinanie rzeczywistości i zaprzeczanie faktom. A te są bezsporne – Szymon był, istniał, przeżył dwadzieścia trzy miesiące, a jego ciało znaleziono w rzeczce. Tą sprawą żyły media – nim udało się ustalić tożsamość chłopca, media nazwały go „chłopcem z Cieszyna”. Dziś o tej sprawie wiemy właściwie wszystko – że małego Szymona zamęczyli rodzice, że umierał kilka godzin i nikt nie udzielił mu pomocy, że rodzice pozbyli się jego ciała, a potem przez dwa lata udało im się tuszować sprawę, nim na ich trop wpadła policja. Dlaczego więc Ewa Winnicka bierze się za temat, o którym wiadomo już niemal wszystko?