Odpowiednie dać rzeczy słowo, rzeczywistość
ująć w zgrabne zdanie, pisać pięknie o tym, co przeraża – że to potrafi, udowodniła
już Małgorzata Rejmer w reportażu Bukareszt.Kurz i krew. Kolejna jej książka tylko to potwierdza. Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii zachwyca, choć
jednocześnie podczas lektury włos się jeży na głowie.
Małgorzata Rejmer posiada umiejętność, która jej reportażom nadaje wyjątkowy charakter – tworzy bardzo
literackie teksty, bawi się słowem, formą, buduje metafory, zachowując przy tym
umiar. Jej styl jest literacki, ale nie kwiecisty. Nie dominuje najważniejszych
treści, a wręcz je podkreśla. Umiejętnie stawiając akcenty, nadaje tekstom
odpowiedni sens, wydobywa z nich odpowiednie tony. Uderza słowem w najczulsze
miejsca czytelnika. Pięknie opowiada straszne historie, nie gubiąc z zasięgu wzroku
faktów.
O kraju, w którym ściany miały
uszy, język i dobrą pamięć, w którym za opowiedzenie dowcipu groziło więzienie,
w którym ufać nie można było nawet sobie samemu, opowiada tym razem autorka. Rejmer
zabiera nas do Albanii, rządzonej twardą ręką przez Envera Hoxhę – dobrotliwego
wujaszka, jedynego słusznego Boga, mordercę. Dzielił i rządził, decydował o
losach kraju, życiu pojedynczego obywatela.
[…] kto pójdzie na studia, a kto do kooperatywy. Kto będzie
architektem, a kto murarzem. Kto będzie człowiekiem, a kto strzępem. Komu będzie
się wiodło, kto będzie wegetował, komu ukradnie się życie.
Terroryzowani przez reżim, kontrolowani
i podsłuchiwani na każdym kroku Albańczycy radzili sobie jak mogli: cierpieli
sami albo wybierali patrzenie na cierpienie innych; zamykali się w milczeniu
albo donosili na bliskich; zamykali oczy lub patrzyli zbyt uważnie. Każdy sposób dobry,
byleby tylko przetrwać.
By dobrze oddać to, co działo się
w Albanii przez czterdzieści siedem lat rządów komunistycznych władz, by jak
najlepiej zrozumieć opowieści swoich bohaterów, by jak najbliżej dotrzeć do
prawdy, Małgorzata Rejmer nauczyła się języka i spędziła w kraju kilka lat.
Sama jednak nie zabiera w tej książce głosu, chowa się za głosami innych – ofiar
reżimu, których we współczesnej Albanii już nikt nie chce słuchać. Nikt nie
chce dyskutować o przeszłości, wszystko zostało już powiedziane – nie ma winnych,
nie ma ofiar, nie ma problemu.
Historie opowiedziane w tej
książce rozdzierają serce, przerażają, wywołują niedowierzanie. Jednocześnie świadczą
o ogromnej odwadze i sile ofiar, a także o zezwierzęceniu katów. Trudno
uwierzyć, że można przetrwać tyle bólu, upokorzenia, cierpienia. Trudno także pomieścić
w głowie, że tyle samo można tego bólu, upokorzenia i cierpienia zadać. Małgorzata
Rejmer słowami odmalowuje obraz udręczonego kraju: udręczonego cierpieniem
jednych i terrorem innych. Ta książka porusza i na długo zapada w pamięć. Nie
sposób być wobec niej obojętnym, a jednocześnie tak trudno przychodzi oddanie
tego, jak bardzo jest dobra. To jeden z lepszych reportaży, jakie czytałam w
tym roku, jeśli nie najlepszy. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Ponoć poważnemu blogerowi nie
wolno używać sformułowań „lektura obowiązkowa”, „czytajcie koniecznie” i choć za
takiego się nawet nie mam, to jednak tym razem nie nakażę, a będę Was prosić –
przeczytajcie tę książkę. Przeczytajcie. Nie pożałujecie.
Przeczytamy, mamo! 😜
OdpowiedzUsuńPotuczko, Ty tu nie fikaj ;)
Usuń