21 listopada 2018

Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii - Małgorzata Rejmer


Odpowiednie dać rzeczy słowo, rzeczywistość ująć w zgrabne zdanie, pisać pięknie o tym, co przeraża – że to potrafi, udowodniła już Małgorzata Rejmer w reportażu Bukareszt.Kurz i krew. Kolejna jej książka tylko to potwierdza. Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii zachwyca, choć jednocześnie podczas lektury włos się jeży na głowie.


Małgorzata Rejmer posiada umiejętność, która jej reportażom nadaje wyjątkowy charakter – tworzy bardzo literackie teksty, bawi się słowem, formą, buduje metafory, zachowując przy tym umiar. Jej styl jest literacki, ale nie kwiecisty. Nie dominuje najważniejszych treści, a wręcz je podkreśla. Umiejętnie stawiając akcenty, nadaje tekstom odpowiedni sens, wydobywa z nich odpowiednie tony. Uderza słowem w najczulsze miejsca czytelnika. Pięknie opowiada straszne historie, nie gubiąc z zasięgu wzroku faktów.

O kraju, w którym ściany miały uszy, język i dobrą pamięć, w którym za opowiedzenie dowcipu groziło więzienie, w którym ufać nie można było nawet sobie samemu, opowiada tym razem autorka. Rejmer zabiera nas do Albanii, rządzonej twardą ręką przez Envera Hoxhę – dobrotliwego wujaszka, jedynego słusznego Boga, mordercę. Dzielił i rządził, decydował o losach kraju, życiu pojedynczego obywatela.

[…] kto pójdzie na studia, a kto do kooperatywy. Kto będzie architektem, a kto murarzem. Kto będzie człowiekiem, a kto strzępem. Komu będzie się wiodło, kto będzie wegetował, komu ukradnie się życie.
 
Terroryzowani przez reżim, kontrolowani i podsłuchiwani na każdym kroku Albańczycy radzili sobie jak mogli: cierpieli sami albo wybierali patrzenie na cierpienie innych; zamykali się w milczeniu albo donosili na bliskich; zamykali oczy lub patrzyli zbyt uważnie. Każdy sposób dobry, byleby tylko przetrwać.

By dobrze oddać to, co działo się w Albanii przez czterdzieści siedem lat rządów komunistycznych władz, by jak najlepiej zrozumieć opowieści swoich bohaterów, by jak najbliżej dotrzeć do prawdy, Małgorzata Rejmer nauczyła się języka i spędziła w kraju kilka lat. Sama jednak nie zabiera w tej książce głosu, chowa się za głosami innych – ofiar reżimu, których we współczesnej Albanii już nikt nie chce słuchać. Nikt nie chce dyskutować o przeszłości, wszystko zostało już powiedziane – nie ma winnych, nie ma ofiar, nie ma problemu.

Historie opowiedziane w tej książce rozdzierają serce, przerażają, wywołują niedowierzanie. Jednocześnie świadczą o ogromnej odwadze i sile ofiar, a także o zezwierzęceniu katów. Trudno uwierzyć, że można przetrwać tyle bólu, upokorzenia, cierpienia. Trudno także pomieścić w głowie, że tyle samo można tego bólu, upokorzenia i cierpienia zadać. Małgorzata Rejmer słowami odmalowuje obraz udręczonego kraju: udręczonego cierpieniem jednych i terrorem innych. Ta książka porusza i na długo zapada w pamięć. Nie sposób być wobec niej obojętnym, a jednocześnie tak trudno przychodzi oddanie tego, jak bardzo jest dobra. To jeden z lepszych reportaży, jakie czytałam w tym roku, jeśli nie najlepszy. Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Ponoć poważnemu blogerowi nie wolno używać sformułowań „lektura obowiązkowa”, „czytajcie koniecznie” i choć za takiego się nawet nie mam, to jednak tym razem nie nakażę, a będę Was prosić – przeczytajcie tę książkę. Przeczytajcie. Nie pożałujecie.

2 komentarze: