Tajemnicze morderstwo cinkciarza
i nierozwiązana sprawa sprzed lat. Choć poszlaki wskazywały, że zabił syn, nie
udowodniono mu winy. Trzydzieści lat od tego feralnego dnia śledztwo zostaje
ostatecznie umorzone. To prawdziwe wydarzenia, które rozegrały się w Sopocie w
połowie lat osiemdziesiątych. Sięga po nie Sylwia Chutnik i na ich kanwie tworzy
nową jakość. Jej książka Smutek cinkciarza,
choć bazuje na prawdziwych wydarzeniach, literaturą faktu nie jest. Autorka zmienia
miejsce akcji, przenosi je do Warszawy i tworzy postać Wiesława – chłopaka z Bielan,
bywalca dansingów, handlarza walutą, prywatnie
męża i ojca, który pragnie zabezpieczyć byt swojej rodziny. Króla życia, któremu któregoś dnia wyczerpuje
się limit szczęścia.
Sylwia Chutnik przenosi nas do
świata, którego już nie ma – do Warszawy lat osiemdziesiątych i siermiężnych czasów
PRL-u. Odtwarza klimat ówczesnego miasta, prowadzi nas jego ulicami, zabiera na
Bielany i w szemrane miejsca – wręcz idealne do robienia nielegalnych
interesów. Poznajemy nocne życie Warszawy, duszne knajpy, w których alkohol
leje się strumieniami, a miejscowe prostytutki polują na swoich klientów. A to
wszystko w rytmie dancingowych hitów z tamtych lat. To jest coś, co w tej
książce podobało mi się najbardziej. Autorka idealnie odtwarza nastrój tamtych
czasów i zabiera tych starszych czytelników w sentymentalną podróż do
przeszłości, tych młodszych – w nieznany, trochę magiczny, a trochę
przerażający świat.
Nie sama zbrodnia jest w tej
książce najważniejsza, a to, na co przy jej pomocy pragnie zwrócić naszą uwagę
pisarka. Sylwia Chutnik nie zamierza wyjaśniać niewyjaśnionego, skupia się nie
na skutkach, a na przyczynach i przygląda się temu, co mogło doprowadzić do tragedii.
Dużą rolę odgrywają tu relacje rodzinne – faworyzowany, roszczeniowy syn;
zdominowana przez niego i trzymająca się na uboczu córka; ojciec, który pragnie
być dla syna wzorem, a jest tylko źródłem finansowania jego potrzeb i matka, która miłością
życia naszego głównego bohatera nigdy nie była. Z pozoru przyzwoita, niczym się nie
wyróżniająca rodzina, w której jednak problemy narastały od pokoleń. Finał tego
wszystkiego jest znany.
Smutek cinkciarza to kolejna książka z serii Na F/aktach wydawnictwa Od Deski do Deski, z której kilka przeczytałam
już wcześniej. Sylwia Chutnik, podobnie jak Łukasz Orbitowski, autor Innej duszy wraca do przeszłości,
odtwarza nastrój ówczesnego życia, miasta, czasów. Jednak Inna dusza jest znacznie bardziej mroczna, niepokojąca, poruszająca
emocjonalnie – tego nie znajdziemy u Sylwii Chutnik. Podobnie jak w Preparatorze Huberta
Klimko-Dobrzanieckiego, Smutek cinkciarza
ma formę monologu, bohater spowiada się przed czytelnikiem ze swojego życia.
To, co nie podobało mi się w książce Klimko-Dobrzanieckiego, u Sylwii Chutnik staje się zaletą. Monolog bohatera Preparatora był chaotyczny, męczący,
przerywany licznymi dygresjami, a całość książki przegadana i męcząca. Sylwia Chutnik z
tą formą radzi sobie znacznie lepiej – jej tekst czyta się lekko, z
przyjemnością, a dygresje i kolejne anegdotki narratora dodają tej opowieści
tylko dodatkowego smaczku.
Czy mi się podobało? Tak! Czy
polecam? Zdecydowanie! Zaskoczona nieplanowanym spotkaniem z Sylwią Chutnik i
jej Smutkiem cinkciarza, uważam, że
było ono bardzo udane 😊
Lubię tej serię. Najmocniej przeżywałam "Bestię" i "Preparatora". :)
OdpowiedzUsuń"Preparator" średnio mi się podobał, ale za to "Bestia" - mocna! Zostanie w głowie na zawsze.
Usuń