6 lipca 2017

Ciemna rzeka - Arnaldur Indriðason

Czasem nie wszystko jest takie, jakie się wydaje, pozory mogą mylić, a chwilowe zapomnienie i brak czujności mogą doprowadzić do tragedii.


Młody mężczyzna zostaje znaleziony martwy we własnym mieszkaniu - w kałuży krwi, ze spuszczonymi spodniami, ubrany w damską koszulkę. Pozorna ofiara, która – jak się wkrótce okaże – sama ma sporo na sumieniu. Już na pierwszym etapie śledztwa wychodzi na jaw jego ciemne oblicze – ten na pierwszy rzut oka nie wzbudzający podejrzeń młody człowiek okazuje się być seryjnym gwałcicielem, polującym na kobiety w klubach, serwującym im drinki z pigułką gwałtu. To właśnie tę substancję znajdują w jego organizmie podczas sekcji. Ironia losu? Zemsta? Kim był morderca i jakie motywy nim kierowały?

W Ciemnej rzece Arlandur Indriðason dotyka bardzo delikatnej kwestii, która jednak mocno elektryzuje społeczeństwo. Gwałt i jego konsekwencje. Kobiety pokiereszowane fizycznie i emocjonalnie, nie mogące uporać się z traumą, wycofane, przerażone, nie radzące sobie z codziennym życiem. Ich portrety psychologiczne autor oddaje doskonale. Podobnie jak metody działania gwałciciela – rozpoznanie terenu, zarzucenie przynęty, zmylenie ofiary, uśpienie jej czujności, a potem atak. To nie jest przyjemna lektura dla kobiet. I może też właśnie dlatego, z powodu tej delikatnej materii i wątłej konstrukcji psychologicznej pokrzywdzonych – autor zmienia front. Do tej pory grającego pierwsze skrzypce Erlendura Sveinssona wysyła na urlop, a z cienia wyprowadza jego dotychczasową partnerkę Elinborg, która przejmuje dowodzenie nad śledztwem.

Zmiana głównego bohatera powoduje też zmiany w klimacie serii. Wciąż jest mrocznie i przejmująco, bo to przecież Islandia, ale element kobiecy wprowadza do tej części mimo wszystko trochę ciepła. Elinborg lubi celebrować czas z rodziną, z przyjemnością oddaje się gotowaniu, dzieli obowiązki służbowe z obowiązkami matki i gospodyni domu, troszczy się o swoje dzieci i martwi ich problemami. To zupełne przeciwieństwo Ellendura, który z rodziną to pięknie tylko na obrazku, na co dzień samotnik, nie stroniący od używek i ceniący sobie spokój. Rozumiem motywację autora, ale jednak preferuję Erlendura jako głównego bohatera serii. Choć właściwie Elinborg w działaniu nie można niczego zarzucić, ta część wydała mi się nieco za lekka, a na przykład rozwinięte opisy dań, przygotowywanych przez Elinborg nużące.

Poza wątkiem głównym  autor dotyka także innych kwestii. I za to cenię sobie jego kryminały – to nie jest tylko sztuka dla sztuki i prosta rozrywka. Indriðason zawsze stara się przemycić w swoich książkach coś ważnego. Tu – poza konsekwencjami gwałtu, z którymi ofiary będą się zmagać przez cały życie – dochodzą do głosu inne tematy. Mroczne oblicza natury ludzkiej, tajemnice skrzętnie skrywane przed światem, podwójne życie, zamknięte społeczności, strzegące prawdy przed obcymi, jakkolwiek trudna byłaby to prawda, zemsta – która w tym kontekście wydaje się być słuszna i wcale nie zasługuje na potępienie. Przychodzi mi na myśl porównanie z Nesserem, w którego książkach nic nie jest proste i jednoznaczne. Nie zawsze ofiara jest ofiarą, a kat nie zawsze zasługuje na potępienie. W ten ton w Ciemnej rzece uderza także Indriðason.

Dobra książka, ale za bardzo jednak odczuwałam brak Erlendura. Jego nieobecność natomiast zapowiada, że kolejna część może przynieść wiele ciekawych wątków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz