19 września 2017

Polowanie - Ursula Poznanski

Jeśli kryminał, to tylko skandynawski! Dalej tak uważam, ale ostatnio zdarzają mi się skoki w bok. A to thriller amerykański, a to kryminał japoński – w obu przypadkach romans średnio udany, ale nie zrażam się. Zazwyczaj oporna na wszelkie polecanki, tym razem dałam się namówić na kryminał austriacki i sama jestem zdziwiona tym, że tak mi się podobał.


Mocny prolog, scena morderstwa, dość konkretne wprowadzenie w temat, a za chwilę niemal sielska sceneria, z poranną rosą, pasącymi się krowami i wschodzącym słońcem - świetny kontrast dla kobiecego ciała, które przypadkiem znajduje na swoim polu rolnik. Nieznana ofiara ma tatuaż na stopach – współrzędne, które naprowadzają duet Beatrice Kaspary i Florina Wennigera na kolejne makabryczne odkrycie. Tak zaczyna się specyficzna gra pomiędzy mordercą a policją, w której stawką jest ludzkie życie, a GPS nieodzownym narzędziem bez którego śledztwo nie ruszy ani na krok. Zaczyna się polowanie – mordercy na kolejne ofiary i policji na nieuchwytnego, tajemniczego sprawcę. Jaki będzie finał?

Z dużą nieufnością podchodzę do „nieskandynawskich” kryminałów, bo rzadko się zdarza, żeby miały wszystko, co powinien mieć porządny kryminał: klimat, interesujących bohaterów i akcję toczącą się wokół zbrodni, która przeraża i intryguje jednocześnie. Tym bardziej byłam zaskoczona książką austriackiej pisarki Ursuli Poznanski, bo okazało się, że Polowanie ma to wszystko i że czyta się to naprawdę dobrze.

Akcję autorka opiera na Geocachingu, czyli grze, w której kierując się wskazaniami GPS, szuka się fantów pozostawionych przez innych uczestników zabawy. W Polowaniu fanty zostawia morderca, są one dość makabryczne, a żeby dotrzeć do kolejnego miejsca z ukrytą „niespodzianką”, policja musi rozwiązać dołączoną do każdego z fantów zagadkę. Jakby atrakcji było mało, morderca ma też dość „wyszukane” podejście do zadawania swoim ofiarom cierpienia i raczej się nie ogranicza w metodach pozbawiania ich życia. Wszystko to powoduje, że Polowanie czyta się z rosnącym zainteresowaniem, jaki będzie finał zagadki i ile razy poleje się krew, zanim policja wpadnie na odpowiedni trop. Dużym plusem tego kryminału jest także duet Kaspary&Wenniger. Każda z tych postaci jest sama w sobie interesująca, a dzięki temu, że autorka nie szczędzi informacji o ich prywatnym życiu, są one bardzo realistyczne i dość szybko stają się bliskie czytelnikowi. Żadni tam superbohaterowie, niezniszczalni i bez skaz, a zwykli ludzie, którzy jak każdy śmiertelnik borykają się z codziennymi problemami i próbują (bez powodzenia) znaleźć balans pomiędzy pracą a osobistymi sprawami. To, co jednak intryguje w tym duecie najbardziej, to ich wzajemne relacje oparte na niedopowiedzeniach, gestach, uśmiechach. Wzajemną fascynację czuje się od pierwszych stron i z zainteresowaniem śledzi się rozwój wypadków pomiędzy tym dwojgiem. Kolejny plus także za stworzenie kobiecej bohaterki, która nie irytuje rozchwianiem emocjonalnym, a jest bardzo sensowną, budzącą jednocześnie sympatię i podziw postacią. Jeśli chodzi o klimat powieści, to zarówno miejsca akcji, zbrodnie oraz wiszące w powietrzu tajemnice sprawiają, że jest wystarczająco – jak na mój gust – mrocznie.

Jest dynamicznie, ciekawie, zagadka na tyle skomplikowana, że nie rozwiązuje się jej w połowie książki, do samego końca autorce udaje się utrzymać napięcie, zaskakujący finał – czego chcieć więcej? Jestem bardzo zaskoczona i mile rozczarowana, bo nie spodziewałam się tak dobrze skrojonej lektury. Bardzo – jak na nieskandynawski kryminał – przyzwoicie. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz